Drzwi do śmierci

  • szt.
  • 29,90 zł
  • Niedostępny

Nakład wyczerpany. Nie ma możliwości zakupu książki.

 

W Anglii skradziono pewną mumię. Policjanci sądzą, że motywem kradzieży był skarb ukryty w jej cuchnących bandażach. Mylą się!
Co rusz ktoś znajduje okaleczone anonimowe kobiece zwłoki na plażach Vancouveru. Policjanci sądzą, że mają do czynienia z ofiarami przypadkowego seryjnego zabójcy. Mylą się!
Kiedy nadinspektor Robert DeClercq i jego ekipa detektywów rozpracowują sprawę nielegalnego studia, w którym kręci się okrutne i mordercze filmy pornograficzne, sądzą, że ocierają się o najbardziej chore ludzkie żądze. Mylą się!
Czeka na nich bowiem ktoś jeszcze bardziej przebiegły i jeszcze bardziej zdeprawowany. Czy znajdą w sobie odwagę, by kontynuować poszukiwania za drzwiami do śmierci?

"Kto wie, jakie zło czai się w sercach mężczyzn i kobiet? Michael Slade na pewno to wie".
"North Shore News" (Kolumbia Brytyjska)

"Mówiąc bez ogródek, Slade nie jest dla mięczaków".
"Fangoria"

"Stają nam wszystkie włoski na ciele, wysoko unosimy brwi i skacze nam ciśnienie… Odkrywamy, jak straszne rzeczy można robić, gdy się posiada wielkie pieniądze… To najbardziej makabryczna powieść, jaką kiedykolwiek czytałem".
Robert Bloch, autor Psychozy

"Slade nawet na twarzy de Sade'a wywołałby straszliwy grymas".
"Kirkus Reviews"

"Potworna powieść… Opis nowatorskiej pracy ekipy dochodzeniowej zdobył Slade'owi fanów… a jego skłonność do zadawania emocjonalnych kopniaków po prostu zwala człowieka z nóg".
"The Globe and Mail"

"Dajcie się skusić tej prozie, a spotkacie na swojej drodze agresywne, lecz równocześnie niesamowicie skomplikowane ludzkie potwory, istoty, które tylko na pozór wyglądają niewinnie i przyjaźnie. Nie było takich bohaterów od czasu Normana Batesa z Psychozy".
"Ottawa Citizen"

"Doprawdy cienka granica oddziela kryminał od horroru, a w thrillerach Michaela Slade'a rozgraniczenie to zupełnie zanika".
"Time Out"

"Makabryczna, sensacyjna… Przyprawiająca o mdłości, wywracająca bebechy… Równocześnie odrażająco zręczna, pomysłowa i… zajmująca".
"Booklist"

"Bardzo interesujący wątek nowoczesnych, niemal nadprzyrodzonych metod śledczych".
"Playboy"

"Najbardziej mrożące krew w żyłach skrzyżowanie policyjnego thrillera z okrutnym horrorem, jakie kiedykolwiek splamiło papier".
"Calgary Herald"

"Slade ma wypaczony umysł i za to go uwielbiam! Buduje napięcie jak chińska tortura wodna".
Bruce Dickinson z Iron Maiden

"Thriller skrzyżowany z psychologicznym horrorem… Szokujące i przerażające arcydzieło".
Alice Cooper

"Ostra, mocna, bardzo szybka akcja".
"Science Fiction Chronicle"

Rok wydania: 2004
Stron: 494
Oprawa: broszura
Format: 125/183
Pakowanie: 12
Tłumacz: Ewa Wojtczak

Fragment tekstu:

Król porno

Vancouver, Kanada

 Umieszczony na ścianie obok lustra weneckiego w biurze Wolfe'a Cappa obraz w ramie był odbitką okrutnej okładki numeru czasopisma "Hustler" z czerwca 1978, na której lśniące od olejku do ciała kobiece nogi i pośladki wystawały wdzięcznie z ręcznej maszynki do mięsa. Maszynka mełła kobietę, zaczynając od głowy. Na stole, na podkładce pod wylotem maszynki leżał - przywodzący na myśl wołowinę - stos zmielonego mięsa oraz kości z czaszki i tułowia. Etykietka, która przypominała wyglądem nalepki na paczkowanym mięsie, głosiła: "W najnowszym numerze naszego pisma - różowe ciałko najwyższej jakości".
 Po drugiej stronie lustra weneckiego naga szesnastolatka wdzięczyła się do własnego odbicia w zwierciadle, w biurze natomiast dyskutowali o niej - nie widziani przez nią - król porno i chirurg plastyczny.
 - Jak duże chce mieć? - spytał doktor.
 - Kto by się przejmował tym, co chce ta mała? - odparł Capp. - Mój klient lubi cycate, więc panienka ma mieć wielkie bufory i już.
 - Sam nie wiem - odrzekł chirurg. - Dziewczyna jest małoletnia. A jeśli zacznie później lamentować? Mogę skończyć przez nią w więzieniu.
 - Mała nie piśnie ani słowa, Fletcher. Zrobi wszystko, by się dostać do branży. Powinieneś zobaczyć, jak jej się oczy ożywiły, gdy oświadczyłem, że zapłacę za jej nowy biust.
 - Cycki czynią kobietę.
 - Nie na moich kasetach wideo. Tam najważniejszy jest wspaniały Woody. Powiedziałbym, że nasz ulubieniec tworzy kobitki i je przerabia... Raz za razem i znów...
 Doktor Fletcher roześmiał się.
 - No dobrze, ile dostanę za powiększenie jej biustu?
 - Dziesięć tysięcy dolców i na dodatek możesz przelecieć każdą aktoreczkę porno z mojej stajni.
 - Piętnaście i ta pączkująca dziecinka zmieni się w cycatą babeczkę.
 - Dwanaście.
 - Trzynaście.
 - Zgoda, to twoja szczęśliwa liczba.
 Pornograf Wolfe Capp i chirurg plastyczny Ryland Fletcher uścisnęli sobie ręce dla przypieczętowania umowy, tymczasem dziewczynka po drugiej stronie szyby szczypała sutki i rozciągała piersi, marząc o upragnionym rozmiarze.

* * *
 Dwa razy tyle co w Hollywood.
 Dziesięć miliardów dolarów rocznie.
 Taki miał obecnie obrót Wolfe Capp.
 Pieniądze, pieniądze, pieniądze.
 Z pornografii można nieźle wyżyć.
 W roku 1970 Capp był studentem prawa, gdy pewna dziewczyna złamała mu serce. Pragnąc zaleczyć rany, uciekł na Karaiby, gdzie ostro popijał i włóczył się po wyspach. Skończył bez centa przy duszy na plaży na Barbados. W tych dniach tamtejszy Nocny Klub Larry'ego był w pełnym rozkwicie i jeśli jakiś szukający odmiany facet wypuszczał się z kumplami do Bridgetown, panienki Larry'ego na pewno go zadowalały.
 Trafił tam też i Capp.
 Wyobraźcie sobie. Łóżko pośrodku sali, krzesła pod wszystkimi czterema ścianami. Na krzesłach siedzieli przeważnie znudzeni pracownicy szczebla kierowniczego, którzy we własnym mieście za żadne skarby nie weszliby do tego typu przybytku. Na wakacjach jednakże można sobie pozwolić na wiele, toteż czekali tu cierpliwie na pokaz i na Murzynki w białej bieliźnie, roznoszące butelkowe piwo. Chociaż pora była późna, powietrze zwykle pozostawało gorące i duszne po godzinach ogrzewania bezlitosnym słońcem. W pozbawionym klimatyzacji pomieszczeniu cuchnęło ludzkim potem, który tylko częściowo zabijał zapach tanich perfum "dziewczynek" Larry'ego.
 Ten nocny klub był powszechnie znany. Krążyła pogłoska, że Larry organizuje też prywatne pokazy i za odpowiednią cenę zaspokoi nawet najbardziej perwersyjne pragnienia. Kobieta i osioł? Można to załatwić. Pederastia jest zapewne w twoim stanie niezgodna z prawem, jeśli jednak chcesz obejrzeć seks między dwoma facetami, wystarczy posmarować Larry'emu dłoń. Tego rodzaju plotki wymieniano akurat na widowni, gdy bileter wskazał ostatnie dwa wolne miejsca parze w wieczorowych strojach, po czym zasunął zasuwkę na drzwiach. Dwoje spóźnialskich wydawało się w lokalu zdecydowanie nie na miejscu. Ubrani byli jak mąż i żona, którzy przyszli obejrzeć "grzeczne" przedstawienie w Las Vegas.
 Szelest, szelest.
 Biznesmeni kręcili się na siedzeniach.
 Nie podobała im się ta kobieta, za bardzo przypominała im własne żony. Nie powinno jej być tutaj, nie teraz, kiedy oni przybyli pławić się w zakazanych w ich domach rozkoszach.
 Na odgłos trzasku z bicza widzowie aż podskoczyli na swoich miejscach. Otworzyły się ukryte drzwi i do sali wczołgały się dwie czarne kobiety. Podobnie jak kelnerki, nosiły skąpą białą bieliznę. Mężczyzną, który wyszedł za nimi, trzaskając z bicza, był sam Larry - pulchny Murzyn o sylwetce zarządcy właściciela niewolników. Mógłby być też bluesmanem z Nowego Orleanu. Za nim stał wysoki, chudy Murzyn noszący jedynie męski saczek z białej bawełny.
 - Diane! - krzyknął Larry.
 Trzask bicza.
 - Marta! - zawołał.
 Znowu trzask bicza.
 - Na łóżko. Obie. Panowie życzą sobie pokaz.
 Obie kobiety posłusznie pomknęły na łóżko, za nimi podążył mężczyzna w saczku wydymającym się od wzwodu. Nagle, gdy przedstawienie było w toku, elegancka kobieta z widowni przemówiła głosem tak szorstkim, że zabrzmiał w dusznym pomieszczeniu równie ostro jak kolejny trzask z bicza.
 - Sądziłam, że przyszliśmy do nocnego klubu, George?
 Jej mąż skulił się na plastikowym krześle.
 - Tak było napisane w ogłoszeniu, moja droga.
 Matrona w stylu Las Vegas zerwała się z krzesła, by w oburzeniu wypaść z lokalu Larry'ego, jednak drzwi okazały się zamknięte na zasuwkę i pilnował ich bileter. Od lat policja usiłowała zamknąć klub uważany za moralny wrzód na krajobrazie wyspy, kilkakrotnie też pociągano do sądu jego właściciela. Obecnie Larry'emu zakazano pokazów i właśnie dlatego drzwi były zamknięte. Larry docierał na każdy pokaz chyłkiem, dzięki podziemnemu tunelowi, który łączył jego lokal z budynkiem po drugiej stronie ulicy. Klubowi pozostało niewiele czasu, toteż Larry usiłował zarobić jeszcze parę dolarów.
 - Wypuść mnie! - żądała poirytowana kobieta. - Strażnik nawet się nie poruszył. Przyzwyczajona do wygrywania kłótni z wiecznie jej ustępującym mężem, rozwścieczona kobieta trzasnęła biletera w twarz. Ten odruchowo jej oddał. - Zadzwoń po policję, George! - Padła na kolana, krew popłynęła jej z ust. - Jesteś skończony! - wrzasnęła, wskazując palcem na właściciela.
 Nachmurzona mina na twarzy Larry'ego potwierdzała taką możliwość, jego oczy zaś pociemniały, gdy wyobraził sobie, ile ta kobieta będzie go kosztowała.
 Niczym jeleń oświetlony reflektorami auta, George bał się poruszyć. W chwilę później dwa zbiry pochwyciły go i jego przeklinającą żonę, po czym bezpardonowo wywlekły oboje przez sekretne drzwi.
 - Co za suka! - powiedział ktoś obok Cappa. - Jak ta baba miała czelność zepsuć nam zabawę?!
 Osobnik wyglądał na dyrektora pracującego w dużej firmie. Wraz z siedzącym obok niego mężczyzną spędzili prawdopodobnie dzień na grze w golfa albo tenisa, ponieważ mieli jawnie triumfujące miny. Fuzja, która pociąga za sobą redukcję tysiąca etatów? Zwolnienie z pracy tuzinów podwładnych, by zmniejszyć koszty? Ci dwaj z pewnością podjęliby takie decyzje w ułamku sekundy. Z pozoru dobrotliwi, w środku bezwzględni - tysiące takich jak oni kręcą się po każdym wielkim mieście w miejscach, gdzie liczą się pieniądze.
 - Ile masz w gotówce?
 - Ja?
 - Tak. Ile masz w portfelu?
 - Chyba ze dwa tysiące.
 - Ja mam trzy. To daje razem pięć. Powinno wystarczyć na zapłatę dla Larry'ego. Zorganizuje dla nas prywatny pokaz. Suka i bicz. Czas, żeby się spotkały.
 - Żartujesz?
 - Bynajmniej. Nikt nie zepsuje mi zabawy!
 Larry wyraźnie się cieszył, że oczyścił swój klub z pary nieodpowiednich klientów i dzięki tej ostrożności uchronił się przed wizytą policji. Nie lubił zwracać pieniędzy za bilety, gdyż czuł się wtedy, jakby odrywał sobie kawałek własnego ciała.
 W tym momencie podszedł do niego biznesmen, który wcześniej siedział obok Cappa.
 Odbyła się krótka rozmowa.
 Z rąk do rąk przeszedł plik banknotów.
 Biznesmen zawołał kolegę i trzej mężczyźni zniknęli w ciemnościach za sekretnymi drzwiami.
 Ostatnią rzeczą, jaką widział Capp, zanim wstał i ruszył do wyjścia, był szeroki uśmiech satysfakcji na twarzy Larry'ego. Kilka minut temu kobieta wskazała na niego palcem, wróżąc mu klęskę, teraz zaś skóra na jej grzbiecie warta była pięć tysięcy.
 Wyobraźcie to sobie.
 Podaż i popyt.

* * *

Nowy Jork, Stany Zjednoczone
1976

  Gdy młody prawnik, Wolfe Capp, szedł Times Square, jego uwagę przyciągnął plakat przed kinem. Capp przyjechał do metropolii, by osobiście dostarczyć dokumenty promocyjne starszym partnerom firmy. Lot powrotny miał dopiero za sześć godzin, więc zostało mu do zabicia trochę czasu.
 Plakat przedstawiał nagą, młodą kobietę z odrzuconą do tyłu głową. Jej zdjęcie przecięto na cztery części ogromnymi okrwawionymi nożycami, które widniały obok jej ciała. Z ran ciętych na szyi, piersiach i okolicach brzucha kobiety spływały strumienie krwi. Tytuł filmu brzmiał Snuff . Trzy notki reklamowe na plakacie zachęcały widzów do obejrzenia dzieła. "Obraz, któremu przepowiadano, że NIGDY nie wejdzie na ekrany kin...". "Film, który można było nakręcić jedynie w Ameryce Południowej... gdzie życie ludzkie jest TANIE!". "Najkrwawsza historia, jaka kiedykolwiek zdarzyła się PRZED kamerą!".
 Capp natychmiast połknął przynętę.
 Kupił bilet i dołączył do mężczyzn siedzących w już ciemnym wnętrzu. W miarę rozwoju akcji słyszał wokół siebie ciche westchnienia i jęki lubieżnego zadowolenia. W punkcie kulminacyjnym filmu mężczyzna wydarł kobiecie macicę i trzymając organ jako trofeum, doznał wytrysku. Z identyczną perwersją traktował swoje ofiary Kuba Rozpruwacz.
 Gdy w kinie zabłysły światła i Capp rozejrzał się po otaczających go dewiantach, ku swojemu zachwytowi odkrył, że połowa z nich to biznesmeni z Wall Street.
 Oddalił się chyłkiem z kina. Projekcji towarzyszyła pikieta - setki kobiet i tuziny mężczyzn protestowały przeciwko filmowi Snuff, wymachując ręcznie napisanymi znakami.
 Na jednym z nich widniały słowa przypisywane Aldousowi Huxleyowi: "Im wyższa i bardziej zaawansowana cywilizacja, tym bardziej zboczony seks".

* * *
 "Kobietobójstwo - zabijanie kobiet przez nastawionych mizoginistyczne mężczyzn w celu zaspokojenia seksualnego".
 Capp wczytał się głębiej w tekst, aż dotarł do cytatu ze Studiów z psychologii seksu Henry'ego Havelocka Ellisa, pioniera takich tematów jak sadomasochizm.

  "Jeśli chodzi o seks, w zachowaniu każdego normalnego mężczyzny (gdy przyjrzymy mu się wystarczająco starannie) można dostrzec pewne odchylenia od tak zwanej normy, zatem mężczyzna upośledzony psychicznie manifestuje jedynie - w wynaturzonej bądź przesadnej formie - pewne elementy zachowania normalnego mężczyzny. Osobników normalnych i anormalnych, traktowanych zbiorczo, można umieścić na tej samej krzywej i ukazać stopień odchylenia danej jednostki od normy. Każdy [mężczyzna] jest w jakiś sposób spokrewniony z Kubą Rozpruwaczem. Wszyscy mamy w sobie - w mniej lub bardziej rozwiniętej formie - zarazki okrucieństwa".

 Capp znalazł potwierdzenie tego zaskakującego cytatu w innej książce - Typach psychologicznych Carla Junga:

 "Siły popędowe wzbierające się w człowieku cywilizowanym są niesamowicie destruktywne, są znacznie bardziej niebezpieczne niż siły popędowe człowieka pierwotnego, który stale, choć w skromnym zakresie, uwzględnia w życiu swe negatywne popędy. A wobec tego żadna wojna, jaka rozegrała się w historycznej przeszłości, nie może rywalizować w swej bezmiernej ohydzie z wojną toczoną przez cywilizowane narody".

 I znów Ellis:

 "W życiu nie istnieje piękniejsze zadanie niż uwolnienie i wystawienie na światło dzienne choć części tego, co tak długo pozostawało zamknięte i jątrzyło się w ciemnościach".

 I ponownie Jung:

 "Duch naszych czasów uważa się za lepszego od własnej psychologii".

 "Hmm" - pomyślał Capp.
 Popyt i podaż.
 Przypomniał sobie biznesmenów w Nocnym Klubie Larry'ego.
 I biznesmenów oglądających Snuff.
 Facetów z pieniędzmi.
 Facetów uzależnionych od władzy.
 Ze wszystkich typów władzy, jakie jeden człowiek może mieć nad drugim, najbardziej ostateczny typ to władza nad czyimś życiem i śmiercią.
 Wyobraźcie sobie taki rynek...
 Pieniądze, pieniądze, pieniądze...
 Ale w jaki sposób wykorzystać tak "podziemny" popyt i podaż?
 Pytanie to zadawał sobie oczywiście przed epoką Internetu.

* * *
 Później Wolfe Capp miał kłopoty. Okres bezpiecznego i pewnego inwestowania w krajach Orientu skończył się nagle, gdyż Japonia zaczęła się mniej liczyć na rynku. Pieniądze, które Capp stracił, pochodziły z jego konta powierniczego, a ściślej rzecz ujmując "pożyczył je sobie" na kilka tygodni od pewnego klienta, z którym zawarł umowę. Teraz pieniądze zniknęły, a po upływie "tych" kilku tygodni Cappowi zabrakło środków na wywiązanie się z transakcji. Za manipulacje kontem powierniczym groziło usunięcie z palestry, a nawet więzienie - co najmniej cztery lata. Przerażała go perspektywa zbiorowego gwałtu dokonanego pod prysznicem na jego osobie, nie mówiąc o procencie więźniów zarażonych wirusem HIV...
 - Równie dobrze mógłbym dostać wyrok śmierci - powiedział Capp sinemu z wściekłości klientowi.
 Starzec przyjrzał mu się z uwagą.
 - Taaa - odparł. - Takiego ładnego chłopca jak ty każdy chciałby zaliczyć. Byłbyś jak kebab nabity na wiele szpikulców. I wiesz co, Wolfe? Zapłaciłbym, żeby mieć to na taśmie.
 - Naprawdę, Bud?
 - Postaw na to swoją dupę.
 - A ile byś zapłacił za wykończenie pewnej osóbki?
 - Co to znaczy?
 - "Wykończenie" znaczy, że kogoś już nie będzie.
 Znajdowali się w biurze Cappa. Drzwi były zamknięte. Stary pochylił się do przodu na jednym z krzeseł dla gości. Zwęził oczy i popatrzył twardo na prawnika.
 - Wyjaśnij mi to w szczegółach.
 Capp również pochylił się do przodu i powiedział tete-á-tete, konspiracyjnie:
 - Stawmy tej sprawie czoło, Bud. Sam też tkwisz głęboko w gównie. W pracy ściągałeś z Internetu filmiki do swojej kolekcji porno. W tym zbiorze jest trochę egzotycznych dziełek, takich jak Ostra owca, Swastyka i cipa czy Klęknij przed tatuśkiem. Tymczasowa pracownica, którą twoja firma wynajęła na okres choroby twojej sekretarki okazała się wścibską małą hakerką i ma na ciebie parę haków. Wiem, że postanowiła ci złożyć ofertę nie do odrzucenia. Albo załatwisz dla niej koncesję na salon fryzjerski, albo dziwka oskarży cię o molestowanie seksualne, a dla uwydatnienia zarzutów pokaże tę kolekcję pornosów, które skopiowała z twojego dysku. Przy takich sprawach przedsiębiorstwa okazują zero tolerancji. W dodatku masz za żonę ortodoksyjną Żydówkę, a córka jest twoim oczkiem w głowie.
 - Pieprzona suka!
 - Rzeczywiście - zgodził się z nim Wolfe. - Teraz, Bud, twoja sytuacja jest podwójnie trudna. Straciłem pieniądze, które mi dałeś na spłatę dziewuchy. Możesz na mnie donieść, ale co ci to da? Znacznie wcześniej, niż odzyskasz stratę z funduszu Rady Adwokackiej, będziesz bez pracy, w trakcie rozwodu i z dala od swojej ukochanej córeczki. Poza tym, nawet jeśli nawet dasz tej małej wampirzycy to, czego żąda, skąd pewność, że nie wróci po więcej?
 Starzec pokiwał głową.
 - Przejdź do sedna.
 - Dziewucha pieprzy ci w głowie, więc dlaczego nie odpłacić jej się tym samym? Zapomnij o forsie, którą straciłem i pragnieniu wpakowania mnie do więzienia, a ja dodam piękny, okrutny klejnocik do twojej kolekcji porno.

* * *
 Porwanie było łatwe. Dopadł dziewczynę w ciemnej uliczce. Zaparkował kradzioną ciężarówkę w pobliżu jej mieszkania w suterenie i zaczaił się na nią, gdy późno w nocy wracała do domu z dyskoteki. Wywiózł ją z miasta, wjechał w boczną drogę, aż znalazł doskonałe, odludne miejsce. Zatrzymał się pod bezksiężycowym niebem i zabrał panienkę na tył auta.
 Gdy ocknęła się z zamroczenia wywołanego chloroformem, odkryła, że - nadal w dyskotekowej sukience, seksownej, bardzo obcisłej mini - stała się gwiazdą porno z gatunku snuff. Siedziała na krześle, przywiązana za kostki i przeguby do nóg i poręczy krzesła. Krzesło stało na podłodze, którą, podobnie jak ściany i sufit, obłożono warstwami czarnego plastiku. Na dziewczynie skupiały się światła i kamery wideo. Urządzenia działały dzięki jednemu z dwóch generatorów, natomiast przewody drugiego niczym węże wiły się w górę krzesła, sięgając elektrod przyklejonych do skroni młodej szantażystki.
 W żargonie pornograficznym tego typu filmy zalicza się do podgatunku "kwn". Skrót ten oznacza "kobietę w niebezpieczeństwie". Dziewczynie w ciężarówce groziło z jednej strony krzesło elektryczne, z drugiej Woody Bone.
 Pseudonim "Woody Bone" był znaczący. W przemyśle porno słowo "bone" oznacza stosunek seksualny, natomiast terminy "boner", "wood" i "woody" określają członek w różnych stadiach erekcji.
 W kręconym właśnie filmie wideo Woodym Bone'em był sam Wolfe Capp. Ponieważ nie chciał zostać rozpoznany (na wypadek gdyby jego film trafił na rynek), rozebrał się i pomalował nagie ciało na czarno, na tym tle zaś na plecach zaznaczył sobie białą farbką własny kręgosłup. Sam sobie napisał scenariusz do tego dziełka, a kiedy zbliżył się do przełącznika kontrolującego przygotowaną terapię szokową, młoda kobieta przywiązana do krzesła elektrycznego wydała okrzyk. Pięć kamer ustawionych w różnych miejscach przez następne minuty rejestrowało okrutne zdarzenia rozgrywające się w zamkniętej ciężarówce. Ofiara wrzeszczała, jej krzyki odbijały się echem. Nad Vancouverem - nie bez powodu nazywanym "północnym Hollywood" - świeciły gwiazdy: jedyni świadkowie narodzin nowego twórcy.
 Capp porzucił ciało w lesie, gdzie wkrótce zostało pożarte przez czarne niedźwiedzie. Do świtu ciężarówka wróciła w miejsce, z którego została ukradziona, już bez sprzętu filmowego i pokrwawionego plastiku. O ósmej rano wycofano prośbę o koncesję dla salonu fryzjerskiego, resztę dnia zaś Capp spędził na montowaniu kasety wideo. Nazajutrz po południu w biurze zjawił się Bud i zasiadł przed telewizorem, by cieszyć się prywatnym pokazem ujęcia reżyserskiego. Biznesmena tak zachwycił film, że natychmiast zrezygnował z wszelkich roszczeń do pieniędzy sprzeniewierzonych przez prawnika.
 Film otrzymał tytuł Pieprzenie mózgu. Bud zamknął kasetę w szafce i nadal czasem ogląda okrutne dziełko, gdy żona jest w synagodze, a córka na randce, podniecając się w prywatności swego gabinetu widokiem "pieprzonej suki" krzyczącej o litość i wybaczenie przy każdym elektrycznym wstrząsie.
 Obejrzeć to jeszcze raz...
 I jeszcze...
 I jeszcze...

* * *
 Obecnie pornograficzne kasety wideo przeszły do lamusa, a ich miejsce całkowicie wypełnił Internet. Dzięki ogólnoświatowej sieci osoby zainteresowane podobnymi filmami znalazły wreszcie swoje miejsce. Jednym z adresów internetowych znanych wybrańcom była Pajęczyna. Tu trafiali koneserzy łagodnego "kwn" i tu mogli zamówić od Wolfe'a Cappa film na wybrany temat. Wolfe porzucił już posadę radcy prawnego. Zbyt był zajęty spełnianiem najrozmaitszych życzeń bogatych biznesmenów. Zamówione dziełka pornograficzne kręcił w swoim podziemnym studiu w Vancouverze, skąd ruszały w świat.
 Większość produkcji stanowiły stosunkowo łagodne erotyki ocierające się o sadomasochizm. Przypominały późnowieczorny pokaz w Nocnym Klubie Larry'ego, a ich akcja była inscenizowana, upodabniając je do pokazywanych w telewizji walk wrestlingowych. Biznesmen z Tokio czy Berlina przetwarzał swoją fantazję "kwn" w scenariusz, który wysyłał e-mailem pod adres Pajęczyny. Zwrotnie otrzymywał dane na temat kosztu sfilmowania swej historyjki i - jeśli odwzajemnił się bankowym transferem - dostawał hasło, dzięki któremu mógł obejrzeć galerię dostępnych aktorek porno Wolfe'a Cappa.
 W ten właśnie sposób z królem pornografii nawiązał kontakt Ryland Fletcher.
 Fletcher wyglądał na mężczyznę pewnego siebie. Przez całe życie amatorsko uprawiał pływanie, więc ciało miał gładkie i szczupłe. Zgrabną sylwetkę podkreślał drogimi garniturami, dodając często do swego stroju czerwone szelki. Jego wygląd mówił: "Jestem chirurgiem plastycznym, więc należę do lekarzy zainteresowanych wyłącznie pieniędzmi, nie zaś zdrowiem moich pacjentów". Jego rysy wydawały się atrakcyjne, choć odrobinę zbyt kobiece i może z ich powodu miewał trudności w kontaktach z kobietami. W dodatku, dla podniety potrzebował ostrej stymulacji i lubił fantazjować o seksownych królowych porno, które pożądały jego członka.
 Tak też zachowywały się dziewczyny w filmach, które zamawiał na Pajęczynie.
 To znaczy, zamawiał je oczywiście wcześniej, gdy jeszcze praktykował chirurgię plastyczną w południowym Hollywood.
 Południowym, czyli prawdziwym, kalifornijskim Hollywood!
 W Mieście Blichtru.
 Jednak Fletcher nie wiedział jednej rzeczy - nawet teraz gdy wraz z Wolfe'em Cappem stał po tej stronie lustra weneckiego i przypatrywał się młodocianej kandydatce na aktorkę porno - że pod przykrywką Pajęczyny skrywała się firma o nazwie Snuff Dla Każdego. Jasne, z łagodnego porno również płynęła gotówka, jednakże najwięcej Capp zarabiał na filmach zamawianych przez przedstawicieli elitarnej grupy rozrzuconych po świecie milionerów, których fantazje obracały się wokół tortur i śmierci kobiet, i którzy skłonni byli bez zmrużenia oka zapłacić wskazaną przez króla porno sumę za obejrzenie własnych, spełniających się fantazji.
 Byli oni klientami Woody'ego Bone'a.
 Przed laty na Barbados krążyła plotka, że Nocny Klub Larry'ego - za odpowiednią cenę - organizuje prywatne pokazy rozpusty, teraz zaś przedstawiciele wyżej wspomnianej elity wymieniali się sekretną informacją, że Snuff Dla Każdego może urzeczywistnić wszelkie fantazje zepsutych do szpiku kości przez władzę i pieniądze bogaczy.
 Do tych zepsutych osobników należał telewizyjny kaznodzieja z teksańskiego Houston, który spędzał życie, chwaląc Pana w publicznej telewizji i błagając swoich wiernych zwolenników, aby nadal przesyłali mu pieniądze, dzięki którym będzie mógł kontynuować krucjatę przeciw Szatanowi. A najwstrętniejsze zagrożenie ze strony Diabła (doszedł do tego przekonania podczas przeglądania "Hustlera" w zaciszu domowym) kaznodzieja dostrzegał w rosnących cyckach zuchwałych nastoletnich dziwkach ze swojej kongregacji. Teksańczyk pamiętał, że innego pobożnego wielebnego przyłapano niedawno z opuszczonymi spodniami w samochodzie, gdy za sprawą Szatana usiłował namówić pewną dziwkę do obciągnięcia świętej różdżki, pomyślał zatem, że jeśli nie obroni się przed pokusą Złego, może mu się przydarzyć los identyczny, choć po tysiąckroć gorszy, gdyż kaznodzieję podniecały nieletnie. A za stosunek z nieletnią trafiało się do więzienia.
 Z tego też względu za przysłane przez wiernych pieniądze wielebny postanowił zamówić film w Snuff Dla Każdego. Kiedy więc doktor Ryland Fletcher poprosił o możliwość osobistego udziału w trzeciej fantazji, którą zamówił w Pajęczynie, Wolfe Capp zaprosił go do odwiedzenia swego studia w Vancouverze, gdzie mieli przedyskutować transakcję typu "usługa za usługę" prowadzącą do obopólnego zadowolenia. Umowa, którą właśnie przypieczętowali uściskiem dłoni, zobowiązywała niedawno zhańbionego chirurga plastycznego do wykonania zabiegu powiększenia do horrendalnych, wręcz groteskowych rozmiarów biustu nastolatki stojącej po drugiej stronie weneckiego lustra. Fletcher nie miał wszakże najmniejszego pojęcia, co stanie się później z dziewczyną - a była ona kandydatką na "gwiazdę" kolejnego filmu z gatunku snuff (oczywiście z Woodym Bone'em w roli kata). A kiedy za tydzień czy dwa telewizyjny kaznodzieja usiądzie w domu z najnowszym egzemplarzem "Hustlera" i nagle zjawi się Szatan, zamierzając zwieść go na pokuszenie z jedną z dziwek, które podstępnie wprowadził do jego kongregacji, święty człowiek będzie uzbrojony i gotów przegonić Diabła aż do samego piekła.
 Wsunie do magnetowidu kasetę z Maszynką do mięsa i obejrzy zamówiony przez siebie film ukazujący losy cycatej nastolatki.
 Bowiem Fletcher nie zdawał sobie sprawy z jeszcze jednego szczegółu - okrutna okładka numeru "Hustlera" z czerwca 1978 roku nie wisiała na ścianie obok lustra weneckiego jedynie dla dekoracji.
 Stanowiła raczej scenariusz filmowy.
 Dosłownie.


/…/
Przedsiębiorca Pogrzebowy

Wyspa Ebbtide, stan Waszyngton, Stany Zjednoczone

 Mumia leżała naga na stole w Sali Mumii, zagrzebanej równie głęboko w skale górującego nad nią cypla, jak egipski faraon pod kamieniami swojej piramidy. Liczące trzy tysiące lat bandaże leżały porzucone na podłodze, gdzie Przedsiębiorca Pogrzebowy upuścił je ubiegłej nocy, gdy w podnieceniu rozwijał spowitą w nie Śpiącą Królewnę. Zdjęty z okolic serca amulet w kształcie skarabeusza spoczywał na pobliskiej ladzie, jednak klejnoty pełniące rolę oczu, pozłacany język i przyklejone do brzucha złote oko Horusa pozostały nietknięte. Tego ranka Przedsiębiorca przebywał w podziemnym labiryncie sam na sam ze zmumifikowaną kobietą, więc od czasu do czasu pozwalał sobie na słabość i czule przesuwał dłońmi po krągłościach jej gładkiej skóry.
 "Kocham tę zmarłą" - pomyślał.
 Odkąd pamiętał kochał zmarłych. Jego najwcześniejsze wspomnienie łączyło się z drzwiami do śmierci, przy których stał wraz z ojcem. Drzwi znajdowały na samym końcu długiego, ciemnego korytarza w ich domu na Środkowym Zachodzie.
 - Mamusia kochała ciebie całym sercem - szepnął jego zapłakany ojciec, zanim otworzył drzwi do kostnicy. Jedyna w całej miejscowości sala do balsamowania mieściła się pomiędzy ich skrzypiącym starym domem i zakładem pogrzebowym, do którego wchodziło się z Main Street. Ojciec Przedsiębiorcy był właścicielem zakładu pogrzebowego i służył miastu w identyczny sposób, jak przed nim jego ojciec i dziadek. Widziana w otwartych drzwiach, nieżyjąca matka chłopca leżała na płycie do balsamowania. Białe prześcieradło zakrywało ją od stóp do szyi, a jej czysta twarz wydawała się spokojniejsza niż oblicze kogokolwiek z żyjących. - Pocałuj mamusię na do widzenia - szepnął jego szlochający tato, wprowadzając syna, a gdy ten niezdecydowanie cmoknął zimny policzek matki, ojciec odprowadził go do łóżka i ułożył do snu.
 Kilka minut później chłopiec przekradł się na dół i ruszył na palcach korytarzem z powrotem ku drzwiom do śmierci. Były uchylone, ojca zaś nie było w kostnicy. Chłopiec poczuł przymus ponownego pocałowania matki, więc ruszył powoli do spoczywającego na płycie ciała, po czym musiał się schować, gdyż usłyszał w korytarzu kroki nadchodzącego ojca. Mimowolnie, nie wiedząc dlaczego to robi, ukrył się przed rodzicem. Ojciec wszedł, zamknął za sobą drzwi do śmierci, potem zdjął ubranie i - odrzuciwszy prześcieradło - wspiął się na płytę i położył dłoń na ciele swojej nagiej żony.
 - Nie opuszczaj mnie, Joan - błagał, rozsuwając nieżyjącej kobiecie nogi i, na oczach sparaliżowanego ze strachu, podglądającego go z kryjówki syna, zamruczał. - Pozwól mi cię kochać po raz ostatni.
 Wiele lat później Przedsiębiorca Pogrzebowy dowiedział się, że ojciec osobiście przygotował ciało jego matki na pochówek i poddał procesowi balsamowania. Wszystkie czynności wykonał sam, nie dopuszczając do swojej żony żadnego pracownika zakładu. Jeśli chłopiec przyglądał się balsamowaniu matki, nie pamiętał tego. Pamiętał jedynie, że obudził się następnego dnia. Ojca nie było, więc został sam z matką za drzwiami do śmierci. Kobieta nie leżała teraz na płycie, lecz w stojącej na podłodze otwartej dębowej trumnie i już nie była naga, ale skromnie ubrana w najlepszy niedzielny strój - tę samą wykrochmaloną sukienkę, którą zakładała do kościoła na mszę wielkanocną. Na twarzy miała makijaż.
 Jakże chłopiec pragnął wtulić się w ciało matki jeszcze jeden raz, choć wiedział, że kobieta znajduje się już po drugiej stronie progu dzielącego życie i śmierć.
 Jedna stopa...
 Druga stopa...
 Po chwili znalazł się w środku.
 I natychmiast wiedział, że oto jest życie dla niego.
 Życie w śmierci.
 Tu narodził się człowiek o pseudonimie Przedsiębiorca Pogrzebowy.
 Później z rozkosznego snu obudził go ojciec, potrząsając za ramię i chłopiec odkrył, że leży obok matki w wypolerowanej trumnie. Jego głowa spoczywała sennie między jej miękkimi piersiami; materiał na wysokości sutków był mokry, gdyż malec próbował ssać mleko śmierci.
 - Chodź - powiedział mu tato.
 Chłopiec więc zostawił mamę.
 Jednak po dzień dzisiejszy żałował, że matki nie zmumifikowano, mógłby wtedy sypiać z nią w trumnie lub we własnym łóżku i budzić się każdego ranka obok niej.
 Na jej pogrzeb ubrali się w czarne żałobne stroje. Ojciec chłopca zawsze nosił się na czarno, gdy służył mieszczanom jako właściciel zakładu pogrzebowego. Chłopiec zaś zaczął się spowijać w czerń z szacunku dla zmarłej matki, a później przez resztę życia pozostał przy tym kolorze, ponieważ czerń mu pasowała.
 Jeśli ktoś z miasta umarł, chłopiec po szkole zakradał się pod drzwi do śmierci i przyglądał się pracy ojca. Podczas okresu dojrzewania zaczął uczyć się rodzinnego fachu. Jego szkolenie rozpoczęło się od mycia ciał. Praca ta sprawiała mu przyjemność, a jeśli trup był płci żeńskiej, chłopak czuł dodatkowy dreszcz, gdy dotykał sutków kobiety. Po kręgosłupie przebiegał mu wtedy dreszcz, sięgając do pachwin.
 W końcu ojciec nauczył go, jak używać trójgrańca i pompy ssącej. Trójgraniec - ostra, długa na dwa i pół centymetra metalowa rurka o centymetrowej średnicy - stosowano do przebijania i rozdzierania organów wewnętrznych, co zabiegało puchnięciu ciała podczas pożegnalnej mszy z otwartą trumną. Pompa wysysała z ciała zastałą krew, dzięki czemu w układ naczyniowy można było wprowadzić "sok mumii", straszliwie śmierdzący płyn balsamujący, który powstrzymywał rozkład zwłok do momentu pochówku lub kremacji.
 Ojciec chłopca ostro pił; miał kumpla od kieliszka - najstarszego lekarza w mieście. Zlecał synowi coraz więcej zajęć, aż wreszcie Przedsiębiorca Pogrzebowy zaczął sam przechodzić drzwi do śmierci.
 Przedsiębiorca Pogrzebowy!
 Właśnie on!
 Bonnie Stuart była najpopularniejszą dziewczyną w szkole, cheerleaderką, która chodziła z quarterbackiem zespołu futbolowego. Przedsiębiorca siadał na trybunach i patrzył, jak dziewczyna podskakuje, prowadząc grupę fanek wiwatujących i dopingujących młodych sportowców do większego wysiłku. Pewnego dnia miastem wstrząsnęła wiadomość, że podczas zakrapianej tequilą imprezy na łodzi Bonnie utonęła w jeziorze Lonesome. Następnego dnia do szkoły przyszli psychologowie, by porozmawiać z uczniami i pomóc im się pogodzić z kwestią śmierci, lecz Przedsiębiorca Pogrzebowy ledwie mógł się doczekać końca lekcji. W końcu opuścił szkołę i natychmiast pobiegł do domu, myśląc tylko o drzwiach do śmierci.
 Jego ojciec leżał na tapczanie. Zapewne stracił przytomność, gdyż butelka leżała na podłodze. Chłopiec ruszył na palcach do kostnicy. Deski skrzypiały, jakby stary dom cieszył się z jego powrotu. Gdy Przedsiębiorca szedł, serce biło mu jak szalone. Umieszczone na końcu korytarza drzwi do śmierci niemal go przyzywały. Zawiasy zaskrzypiały, kiedy je otwierał... Na płycie do balsamowania leżała w całej swej krasie Bonnie.
 Chłopiec zamknął za sobą drzwi.
 Potem przekręcił klucz w zamku.
 I znalazł się sam na sam z dziewczyną.
 Czule odciął ubranie od jej zimnego ciała. Co jakiś czas robił przerwę i rozkoszował się erotycznym dreszczem towarzyszącym oczekiwaniu na najważniejsze. Wreszcie - trzask! - zerwał z niej biustonosz. Bonnie miała najidealniejsze piersi, jakie kiedykolwiek widział. Jej zuchwałe, lekko zmarszczone brodawki wręcz go zahipnotyzowały. Wpatrywał się w nie, gdy zdzierał z ciała nastolatki pozostałe części garderoby i mył jej zimną skórę, przygotowując zwłoki na balsamowanie. Ilekroć dotknął sutków, czuł znajomy dreszcz, przebiegający mu po kręgosłupie.
 - Kocham cię, Bonnie - szepnął. Drugą ręką sięgnął po trójgraniec. Przyłożył ostry czubek do jej brzucha. Zamknął oczy, pochylił się ku dziewczynie i pocałował jej sutek. Potem wbił trójgraniec w ciało tak mocno jak mógł i krzyknął. - Idę, mamusiu!
 Równocześnie spuścił się w spodnie i o mało nie zemdlał od "pozagrobowej" rozkoszy. Wtedy jednak Bonnie zerwała się do przodu na pochyłej płycie, jej ciało złożyło się niczym scyzoryk i dziewczyna zaczęła na chłopca wymiotować fontanną wody z płuc. Przedsiębiorca odskoczył w tył, a Bonnie chwyciła się za wbity w ciało trójgraniec i wydała okrzyk, który obudziłby umarłego.
 To kumpel ojca od kieliszka podpisał akt zgonu...
 Miłość chłopca do Bonnie w tym momencie umarła. Jakże mógł kochać zmarłą, skoro ta ciągle żyła? Nie miała prawa znajdować się po tej stronie drzwi do śmierci. Przedsiębiorca Pogrzebowy musiał naprawić ten błąd, wziąć na siebie jej "ponowny" zgon, więc podszedł do płyty, chwycił rozwrzeszczaną dziewczynę za usta i nos, po czym pchnął ją z powrotem na pochyłą płytę i patrząc Bonnie głęboko w oczy, dusił ją, aż życie w niej zgasło.
 Tak, kochał umarłych.
 Lecz jeszcze bardziej kochał śmierć.
 Wiedział, że odkrył swoje powołanie.
 Było nim odbieranie życia.

* * *
 Pogrzeb Bonnie był obrządkiem łzawym i smutnym. Podczas mszy trumnę pozostawiono otwartą, aby przyjaciele nastolatki mogli się z nią pożegnać. Bonnie leżała w swoim sweterku cheerleaderki, między jej idealnymi piersiami wisiała na łańcuszku obrączka od najlepszego w szkole quarterbacka.
 Niestety młody futbolista nie wiedział, że w ostatniej chwili dziewczyna go zdradziła.
 Ponieważ po swojej "drugiej śmierci" w kostnicy, spędziła noc w ramionach Przedsiębiorcy Pogrzebowego.
 Żałobnicy nie mieli też pojęcia, że doskonałe piersi pod swetrem nie są już idealne.
 Właściwie były złudzeniem.
 Były sztuczne, ludziska!
 Ponieważ prawdziwe doskonałe sutki Bonnie pozostały za drzwiami do śmierci, ukryte w słoju z formaldehydem.

* * *
 Dziś Przedsiębiorca Pogrzebowy miał w swojej kolekcji setki brodawek sutkowych. Już nie zarabiał balsamowaniem ciał ani nie wynajmował się przez Internet za dwadzieścia tysięcy dolarów od łebka.
 Wcześniej zabijał i nie zadawał pytań.
 Dlaczego był taki tani?
 Ponieważ kochał swoją pracę.
 Fascynowała go śmierć, choć jego rzeczywistym hobby była mumifikacja, a przede wszystkim mumifikowanie sutków, które trafiały do jego kolekcji. Tę pasję zaspokajał dzięki sieci. Kliknął tu, kliknął tam, wiecie, jak to jest. Wysyłał wiadomości na listę dyskusyjną albo wymieniał informacje na czacie. Aż w końcu nawiązał odpowiedni kontakt.
 Dał się skusić i zaczął pracować dla Dyrektora.
 Dyrektora, który podzielał jego zainteresowania.


/…/
Na głębokość skóry

Wyspa Ebbtide, Stany Zjednoczone

 Najdziwaczniejszym muzeum na świecie jest prawdopodobnie to, które znajdziecie pod numerem siódmym przy Alei du Général de Gaulle w Maisons-Alfort, ponurym przemysłowym miasteczku położonym na wschodnich peryferiach Paryża. Francuską odpowiedzią na doktora Frankensteina był bowiem Honoré Fragonard, który żył tu w latach 1732-1799. Ten osiemnastowieczny anatom nauczający w państwowej szkole weterynaryjnej, był kuzynem Jeana-Honoré'a Fragonarda, malarza znanego ze swych pejzaży ukazujących słoneczne francuskie krajobrazy oraz z portretów pucołowatych cherubinków; jego obrazy nadal zdobią Luwr. Honoré, czarna owca rodziny, również był utalentowanym artystą, jednak zamiast pędzla używał skalpela, a zamiast płócien - ciał ludzi i zwierząt. Słowo "dziwaczny" jest niedomówieniem, gdy trzeba opisać dzieła wystawione przez Fragonarda w muzeum, które założył w 1766 roku w szkole, gdzie uczył. Jego pracodawcy byli nimi tak zaszokowani, że w 1771 roku wyrzucili "pierwszego dadaistę", chociaż nie zniszczyli jego okazów. Dziś nadal można je podziwiać w Muzeum Fragonarda, zajmującym trzy cuchnące formaldehydem sale przypominającej fortecę szkoły weterynaryjnej w pobliżu szpitala dla obłąkanych Charenton - miejsca, w którym wiele osób chętnie zamknęłoby samego Fragonarda.
 Doktor najwyraźniej wysoko cenił sztukę Fragonarda, gdyż fotografie, które wykonał kiedyś w Muzeum Fragonarda wisiały przypięte do tablicy ogłoszeń obok zwłok hollywoodzkiej aktorki, leżących na stole operacyjnym w Sali Chirurgii Plastycznej, głęboko pod cyplem zajmowanym przez Klinikę Panaceum. Przedsiębiorca Pogrzebowy przesuwał spojrzeniem od fotki do fotki, studiując outré technikę dawno zapomnianego geniusza, który rzeźbił "w ciałach" zamiast w glinie. Zdjęcia przedstawiały zmumifikowane ciała trzech obdartych ze skóry niemowląt, tak bardzo pozbawionych ludzkiej formy, że równie dobrze mogłyby reprezentować rasę Obcych z kosmosu. Jedno z dzieci ukształtowano tak, jakby tańczyło gigę, drugie miało ramię zgięte w łokciu i wydawało się palić papierosa. Kolejne zdjęcie, L'Homme ? la mandibule, ukazywało obdartego ze skóry mężczyznę w walecznej pozie walki - wyglądał jak Samson dziesiątkujący filistrów. Z wyjątkiem wypukłych szklanych oczu, które zresztą wyglądały całkiem ludzko, był wydrążonym i zabalsamowanym wojownikiem naturalnej wielkości. Wykorzystując organy wewnętrzne denata, Fragonard stworzył makabryczny wizerunek, przywodzący na myśl najniższe rejony świata pomiędzy nauką i sztuką.
 Perełką, prawdziwym piéce de résistance - kolekcji muzeum był wszakże Le Cavalier de l'apocolypse - prawdziwy obdarty ze skóry jeździec, który na prawdziwym obdartym ze skóry wierzchowcu wydawał się galopować ku dniu Sądu Ostatecznego. Dzieło wyglądało jak zmumifikowany testament przerażającej techniki Fragonarda. Zgodnie z wyjaśnieniem spisanym zaskakująco czytelnym pismem na przypiętym obok zdjęcia skrawku papieru, artysta najpierw zakonserwował zwłoki - zarówno mężczyzny, jak i konia - mocząc je w alkoholu "przyprawionym" pieprzem i ziołami. Następnie odarł ciała ze skóry i wstrzyknął w naczynia krwionośne i oskrzela albo barwiony łój, albo wosk zmieszany z terpentyną. Czerwony dla tętnic, niebieski dla żył. Potem, w końcu usatysfakcjonowany, umieścił ciała na suszarce i pozostawił do mumifikacji. W efekcie - ponad dwieście lat temu - powstał organiczny posąg jeździecki, którego bohaterowie mieli szklane oczy przypominające wyłupiaste oczy ofiar uduszenia oraz napięte mięśnie, ścięgna i wiązadła nadal połączone ze szkieletem. Całość stanowiła jeden z wewnętrznych krajobrazów ciała, krwi i kości, które wyraźnie prześladowały Fragonarda i teraz, po latach, hipnotyzowały Doktora.
 Obok dzieł Francuza wisiały w biurze Doktora zdjęcia innych objects d'art z najrozmaitszych miejsc świata, które - podobnie jak egipskie mumie znalazły dom (jako okazy) w posiadłościach zarozumialców w typie brytyjskiego lorda Riddinga; podobna anatomiczna sztuka zdobiła bogate salony francuskich créme de la créme upudrowanych i w perukach, którzy wkrótce zostaną ścięci o głowę przez Rządy Terroru, gdy jeden po drugim będą się wspinać na stopnie szafotu i nieszczęsną randkę z panią Gilotyną.
 Po co jednak ograniczać się do fotografii, skoro można dokonać tego samego?
 Ostatniej nocy, kiedy we trzech udusili kobietę z doszytymi piersiami, której głowę zamknęli w wędzidle sekutnicy, Doktor wszedł na spiralę kamiennych stopni prowadzących w górę z podziemnej kostnicy przez serce klifu do kliniki na wierzchołku cypla. Minął parter, przechodząc obok ukrytego w ścianie przesuwanego panelu prowadzącego do biura Dyrektora, po czym wspiął się na piętro i tam - niczym ciekawski Tomasz podglądający pożądliwie Lady Godivę - zaczął szpiegować nagą hollywoodzką aktorkę przez weneckie lustro pełnej wysokości, przed którym stała.
 Tymczasem, na dole w kostnicy przy Sali Mumii, Dyrektor i Przedsiębiorca Pogrzebowy przygotowywali się do pracy nad nową pacjentką. Wyzwoliwszy czteropierśne ciało z wędzidła i krzesła z garotą, wytaszczyli je z pokoju do podziemnego przejścia i zawlekli wijącym się niczym jelito tunelem do morskiej groty wyrytej w licu klifu po tej stronie podwodnej skały. Grotę, tunel i kryptę kostniczą wykorzystywano niegdyś do przechowywania nielegalnego alkoholu w czasach, gdy Stany Zjednoczone wprowadziły prohibicję, Kanada zaś nie. Wewnątrz ukrytej groty stała zacumowana motorowa łódź. To w niej Przedsiębiorca Pogrzebowy przeszmuglował Śpiącą Królewnę do Stanów z doku rzeki Fraser, w której zatopił karawan wraz z dwoma zabitymi inspektorami celnymi.
 Gdy czteropierśne ciało znalazło się na pokładzie motorówki, wynajęty zabójca również wszedł na kamienne schody i ruszył w górę, ku rezydencji.
 Doktor jak zwykle miał kłopoty ze swoją nową ofiarą, więc wezwał do pomocy Przedsiębiorcę. Personel Kliniki Panaceum dostał tego dnia wolne, toteż wszyscy odlecieli na stały ląd śmigłowcem z lądowiska przed imponującą kamienną rezydencją. Na opuszczonej wyspie zostało ich tylko czworo, zatem nikt poza nimi nie słyszał wrzasków kobiety, odbijających się echem, kiedy ją wciągali - machającą rękoma i nogami niczym niechętna Alicja - przez otwarte już lustro, a potem w dół sekretnymi schodami do krainy czarów, gdzie prezentowały się cuda ludzkiej anatomii.
 Piękno sięga tylko tak głęboko jak skóra.
 Chociaż nie według Doktora.
 Och, jak ta hollywoodzka aktorka krzyczała i traciła oddech, jak wrzeszczała i bełkotała długo w noc, podczas gdy chirurg plastyczny metodycznie i na żywca obdzierał ją ze skóry. Nawet Przedsiębiorca Pogrzebowy, który dotąd nigdy się nie lenił, ilekroć chodziło o "przygotowanie" ludzkiego ciała, zdumiewał się wiwisekcyjną zręcznością Doktora. Nie stosując żadnych środków znieczulających, ponieważ zniszczyłyby one erotyczny dreszcz, rozciął ofierze skórę chirurgicznym skalpelem i odrywał ją, ukazując lśniące wewnątrz cuda. Z rozrzuconymi kończynami przywiązana do stołu autopsyjnego w Sali Chirurgii Plastycznej naga kobieta wierzgała, kopała, szarpała się, wykrzywiała i błagała o wybaczenie, tymczasem jej niekwestionowany pan i władca szydził z niej, powtarzając:
 - Zadowolona? Zaspokojona? Na pewno żałujesz, że nie możesz cofnąć słów, które doprowadziły cię do obecnego stanu. Jakaś ty brzydka! Popatrz na siebie, panno Hollywood, której czas już przeminął. Żaden mężczyzna przy zdrowych zmysłach nie uznałby cię za atrakcyjną. Jeśli chodzi o mnie, nadajesz się na mumię i mumią się staniesz. Zasługujesz na taki los - za to, co mi zrobiłaś!
 Ach te jej krzyki!
 Muzyka dla uszu ich trzech.
 Dla uszu Doktora, Dyrektora i Przedsiębiorcy Pogrzebowego.
 Podobnie jak szczątki pozbawionej piersi kobiety, którą Przedsiębiorca porzucił przy leśnej ścieżce na wyspie Galiano, jak wysuszona "mumia", którą zostawił na Plaży Wraków, jak zdeformowana istota, którą umieścił na plaży przy Cowichan oraz jak dwa inne ludzkie potwory, których pozbył się w stanie Waszyngton i czteropierśne ciało, które tej nocy załadowali na łódź w grocie... podobnie jak wszystkie poprzednie, nowa ofiara również stanowiła parodię sztuki medycznej.
 W jej przypadku wzgardzony doktor zastosował technikę znaną w kręgach chirurgii estetycznej jako peeling mechaniczny, dermabrazja, odnowienie skóry lub podnaskórkowy remodeling. Metoda ta polegała na usunięciu skóry powierzchniowej, by ujawnić nowy, nieuszkodzony naskórek pod spodem. W perwersyjnej wersji Doktora zabieg oznaczał jednakże usunięcie także skóry właściwej, aż - podczas nieznośnych godzin długo w ubiegłą noc - obnażył aktorkę hollywoodzką do piękna głębszego niż skóra.
 Praca Przedsiębiorcy Pogrzebowego jeszcze się jednak nie skończyła. Najpierw zabójca obserwował, jak kobieta umiera z powodu chirurgicznego szoku, później zaś po raz kolejny wypłynął łodzią w noc z zadaniem porzucenia poprzedniego ciała - tym razem czteropierśnej kobiety - w miejscu, które wyznaczył mu Dyrektor, czyli na skałę przy wyspie Lopeza. Słońce powoli wstawało do czasu, gdy zabójca skierował motorówkę z powrotem do morskiej groty, płynąc wśród statków roztrzaskanych o skałę podwodną chroniącą wylot groty - skałę, od której wzięła swoją nazwę wyspa... przed ostatnią zmianą. Po zacumowaniu łodzi zabójca wrócił do Sali Chirurgii Plastycznej, ciekaw, jak w trakcie jego nieobecności Doktor ukształtował ludzkie ciało.
 Zobaczył jakiś rodzaj mumii.
 Wspaniałe stworzenie!
 Ponieważ w czasie gdy nekrofil wykonywał swoje wczesnoporanne zadanie, Doktor przekształcał odartą ze skóry hollywoodzką aktorkę zgodnie z przepisem Fragonarda. Jakby chciał zaspokoić trwającą całe życie fiksację Przedsiębiorcy Pogrzebowego na punkcie sutków, po opłukaniu ciała z krwi i namoczeniu go w środkach konserwujących, wstrzyknął kolorowy wosk w wydatne piersi, którymi - w przeciwieństwie do wielu innych współczesnych aktorek - obdarzyła ją natura.
 Przedsiębiorca Pogrzebowy poczuł nagłe pragnienie...
 Niemal nie mógł się oprzeć pokusie...
 Doktor zachował obie brodawki sutkowe. Złuszczył skórę przy sutkach, by obnażyć naczynia krwionośne i kanaliki mleczne w tkance tłuszczowej, a później przy użyciu trzech kolorów - czerwonego, niebieskiego i białego - stworzył dzieło sztuki z wewnętrznych "przewodów". Poprzednie sześć ciał Dyrektor kazał porzucać w różnych, wyraźnie wskazanych miejscach, dzięki czemu otoczył się swego rodzaju zasłoną dymną i ogłupił policjantów Kanadyjskiej Konnej, uznał jednak, że dla omamienia policji sześć ciał wystarczy, więc z ostatnią ofiarą Doktor mógł zrobić, co chciał. A Doktor - wiedząc, że jego dzieło może przetrwać równie długo jak sztuka Fragonarda - w przypadku zmumifikowanej aktorki wzniósł się na wyżyny perfekcjonizmu. Stworzona według formułki Fragonarda istota była tak piękna, że Przedsiębiorca Pogrzebowy poczuł, iż ma potężny wzwód.
 Pochylił się do przodu jak książę nad Śpiącą Królewną i zaczął ssać chemicznie pachnące sutki mumii.
 Różne metody dla różnych osób.

 /…/
Miasto Blichtru

Los Angeles, Stany Zjednoczone

 HOLLYWOOD.
 Najsławniejszy napis na świecie, umieszczony na stromych zboczach tuż przy wierzchołku Mount Lee. Stalowe litery są wielkie, dzięki czemu można je dostrzec z odległości wielu kilometrów i tak bardzo zniewalające, że stale przyciągają rzeczywiste i potencjalne gwiazdy z całego świata. Daeida Wilcox, żona faceta, który zarejestrował osiedle w 1887 roku, nazwała je na cześć chicagowskiego domku letniego spotkanej w pociągu kobiety. Znak, który początkowo brzmiał HOLLYWOODLAND, postawiono w roku 1923; miał reklamować pięciusetakrową osadę mieszkaniową na zboczach poniżej.
 Jako pierwsza niesławnie wykorzystała napis - już 18 września 1932 roku - gasnąca gwiazdka nazwiskiem Peg Entwistle. Urodzona w Londynie, zagrała kilka małych ról na Broadwayu, po czym ruszyła na południowy zachód. Zamierzała zostać gwiazdą filmową. Jej pierwszy film - nakręcone w studiu RKO Trzynaście kobiet z Myrną Loy - splajtował i Peg nie otrzymała następnej propozycji. Skoro zatem nie udało jej się wdrapać na metaforyczny szczyt, a trzynastka okazała się pechowa, aktorka wgramoliła się pewnej nocy na prawdziwe dziewięć liter. Zostawiła tam płaszcz, torebkę i notkę: "Obawiam się, że jestem tchórzem. Przepraszam za wszystko", następnie weszła na drabinę, zapomnianą przez jakiegoś robotnika i stanęła na wierzchołku dziewięciometrowej litery "H". Stojąc tam, miała u swoich stóp połyskujące światła Miasta Blichtru, łącznie ze światłami RKO, studia, które zatrzasnęło jej przed nosem drzwi, jak się okazało - drzwi do śmierci, gdyż zdesperowana Peg rzuciła się z napisu, wykonując najsławniejszy hollywoodzki skok śmierci.
 Ale, ale, poczekajcie!
 Jest jeszcze puenta.
 Idealne hollywoodzkie zakończenie.
 W ironicznym stylu wartym wyciskacza łez, w chwili gdy Peg skakała ze znaku na stoku, Community Players z Beverly Hills wysłała do niej list z propozycją wymarzonej roli w ich następnej produkcji - o kobiecie, która popełnia samobójstwo przy końcu trzeciego aktu.
 Roztrzaskane marzenia.
 Ale hej, taki jest Hollywood!
 Jeśli kamera cię nie kocha, czas się wymeldować.

* * *
 Kiedy samochód bez oznaczeń policyjnych jechał na północny zachód od Parker Centrum do Hollywood, DeClercq rozsiadł się wygodnie na siedzeniu pasażera i kontemplował napis HOLLYWOOD. Chociaż mógłby rozmyślać o Peg Entwistle, jego myśli wypełniła inna kobieta: Elizabeth Short. Ona również przeniosła się na zachód, szukając sławy i bogactwa, lecz zamiast tego padła ofiarą psychopaty. W panteonie najbardziej intrygujących nierozwiązanych morderstw nadinspektora numerem jeden był Kuba Rozpruwacz, numerem dwa - Zodiakalny Zabójca, zagadką numer trzy natomiast Czarna Dalia.
 Elizabeth Short dorastała w Hyde Park, stan Massachusetts, potem przybyła do Hollywood, gdzie spotkała ją śmierć z rąk jakiegoś pana Hyde'a. Miała czarne włosy, błękitne oczy i wytatuowaną na lewym udzie różę, zaś łatwo wpadające w ucho imię Czarnej Dalii zaczerpnęła ze swojego niezmiennego zwyczaju noszenia czarnych ubrań i czarnej bielizny. Niestety - tak jak Peg - nie spodobała się w Mieście Blichtru. Kiedy uznała, że nie zdoła się już wspiąć wyżej i nie zostanie aktorką, zaczęła pracować jako prostytutka. Ostatnią osobą, która ją widziała... w jednym kawałku, był portier z hotelu Biltmore w centrum Los Angeles, który zauważył ją o godzinie 22:00, 10 stycznia 1947 roku. Spowita w czerń, szła na południe Olive Street.
 Pięć dni później, 15 stycznia o godzinie 7:30 w słoneczny poranek pewna odprowadzająca córkę do szkoły matka przechodziła obok pustego parkingu przy South Norton Avenue i ulicy Trzydziestej Dziewiątej, w dzielnicy Crenshaw, w południowo-zachodnim Los Angeles. Nagle dziecko wskazało w wysokiej trawie na coś, co wyglądało jak połamany manekin.
 Niestety nie był to manekin.
 Była to Elizabeth Short, zwana Czarną Dalią.
 Jej nagie ciało przepołowiono w pasie, rozrywając je między biodrami i klatką piersiową. Nogi ofiara miała rozłożone jak w otwartym zaproszeniu, a ramiona podniesione nad głowę, jakby chciała popisać się biustem. Usta przecięto jej w kącikach, tworząc upiorny uśmiech, natomiast ciosy, które otrzymała w twarz, zmieniły jej oblicze nie do poznania. Poza innymi okaleczeniami, na piersiach miała przecięcia i ślady oparzeń od papierosów, a tatuaż w postaci róży został brutalnie wycięty z jej uda. Ten kawałeczek skóry znalazł później koroner w trakcie sekcji; został wsunięty głęboko w pochwę dziewczyny. Otarcia po sznurach na nadgarstkach i kostkach wskazywały na to, że Elizabeth Short została związana i powieszona za stopy, głową w dół. Według włączonego do dokumentacji raportu patologa dziewczyna pozostawała żywa przez całą trwającą około trzech dni metodyczną torturę. W jednym miejscu na udzie wyrżnięto jej skrót C.D. - od Czarnej Dalii.
 Po zabiciu Elizabeth zabójca przygotował jej ciało do publicznego pokazu. Osuszył zwłoki z krwi i wyszorował. Włosy umył szamponem, pokrył henną i starannie ufryzował. Gdy Czarną Dalię znaleziono, była rudowłosa.
 W końcu, pod osłoną nocy, psychopata przetransportował nagie połówki na skrzyżowanie alei Norton i ulicy Trzydziestej Dziewiątej, gdzie - mimo groźby dostrzeżenia - pilnie pracował nad swoim dziełem w stylu Grand Guignol.
 W obławie na zabójcę Elizabeth Short wzięło udział dwustu pięćdziesięciu policjantów z Los Angeles. Była to największa akcja w historii miasta. Któraś z miejscowych gazet otrzymała od psychopaty notatkę utworzoną z wyciętych i przyklejonych słów: "Oto jest dobytek Dalii. List w drodze". Do notki dołączył metrykę Elizabeth Short, kartę opieki społecznej i notes z adresami, z wyrwaną jedną kartką. Najbardziej jednak niesamowitym aspektem tego morderstwa była liczba fałszywych sprawców. Do zabicia dziewczyny natychmiast przyznało się dwudziestu siedmiu mężczyzn, a i w następnych latach co jakiś czas ktoś się podawał za jej mordercę. Wiele kobiet - przeważnie prostytutek - zginęło z rąk naśladowców. Zabójstwa nękały Miasto Aniołów przez długi czas. W Hollywood niemal każdy snuje fantazje, które pragnie urzeczywistnić.
 Tak czy owak, morderstwo Czarnej Dalii pozostaje niewyjaśnione do dziś.
 Teraz, gdy samochód policyjny wjeżdżał w strefę mroku między twardą rzeczywistością i zamglonymi fantazjami Hollywood, DeClercq zastanowił się, czy właśnie takiego psychopatę mają przed sobą w osobie dawnego doktora Rylanda Fletchera. Czy jest on zabójcą podobnym do tajemniczego pana Hyde'a, który zamordował Czarną Dalię albo do Picassa polującego na niedoszłe gwiazdki w Mieście Blichtru? Czy to on jest odpowiedzialny za sześć okaleczonych ciał znalezionych w rejonie północno-zachodniego Pacyfiku? Jeśli tak, czyżby wrócił teraz do domu, do Krainy Fantazji, by zająć się tutejszymi kobietami?

* * *
 Bulwar Zachodzącego Słońca niczym nóż przecina gardło Hollywood pod północnymi wzgórzami przywodzącymi na myśl potrójne podbródki. Słynna aleja rozpoczyna się w centrum Hollywood, w miejscu, gdzie kiedyś Norma Talmadge przypadkowo wdepnęła w nieutwardzony beton podjazdu i od tego czasu słynne gwiazdy pozostawiają odciski swoich rąk i nóg w mokrym cemencie przed Chińskim Teatrem, a ciągnie się aż do Zachodniego Hollywood. Kwartał wokół bulwaru to legendarny Sunset Strip, w którym Errol Flynn, Clark Gable i Rita Hayworth bawili się do rana w modnych klubach, takich jak Ciro's czy Mocambo. Także na Strip przedawkował John Belushi, River Phoenix padł martwy przed Viper Room Johny'ego Deppa, a członkowie Led Zeppelin rzekomo organizowali dzikie orgie. Jadąc dalej Bulwarem Zachodzącego Słońca, trafia się w bogate, luksusowe, zielone Beverly Hills - ulicę, na której Mary Pickford i Douglas Fairbanks jako pierwsi rozpoczęli modę stawiania rezydencji w stylu domków myśliwskich. Swój nazwali Pickfair, a wkrótce wiele znanych gwiazd poszło w ich ślady. Niektóre domy przechodziły z rąk do rąk, o wielu krążyły rozmaite pogłoski. O Clarze Bow na przykład mówiono, że w swoim miłosnym gniazdku pieściła nie tylko Gary'ego Coopera i Belę Lugosiego, ale także całą jedenastoosobową drużynę futbolową USC, łącznie z napastnikiem Marionem Morrisonem, który później zmienił nazwisko na John Wayne. Wspomina się też o Williamie Randolphie Hearście i Marion Davies, którzy spotkali w Follies i zakochali w sobie, gdy ona miała dwadzieścia lat, a on pięćdziesiąt cztery. Magnat prasowy nazywał cipkę swojej ukochanej pączkiem róży, a ponieważ Hollywood to Hollywood, plotka natychmiast się rozeszła, więc kiedy Hearst stał się prototypem tytułowego bohatera filmu Orsona Wellesa Obywatel Kane, ostatnie słowo wypowiedziane przez umierającego Daddy'ego Warbucksa było wyraźną aluzją.
 W Mieście Blichtru dochodziło do morderstw. I do samobójstw.
 Nic dziwnego, że seks i przemoc to podstawowe tematy Hollywood.
 Fantazja i rzeczywistość.
 Która rodzi którą?
 Nie oznakowany samochód policyjny skręcił w bok z Bulwaru Zachodzącego Słońca i wjechał w zupełnie inny świat. Tu stały osobliwe pałace i piękne małe wille, hiszpańskie hacjendy i mauretańskie świątynie, tu biegły kręte uliczki obsadzone drzewami i wysokimi zaroślami. Ta egzotyczna mieszanina architektonicznych stylów pozostawała ukryta dla wszystkich, którzy wybrali Yellow Brick Road. Na tych terenach rozgrywała się akcja filmu Bulwar Zachodzącego Słońca, hollywoodzkiego klasyku z lat pięćdziesiątych, opowiadającego o starzejącej się aktorce (żałosnej Normie Desmond, niegdyś królowej filmu niemego), której sława zbladła i której historię podsumowuje jedna nieśmiertelna linijka z filmu: "W porządku, panie DeMille, jestem gotowa na zbliżenie mojej twarzy".
 Tak, jasne, mała.
 W swoich snach chyba.
 Wyjechali z Parker Center całą czwórką: nadinspektor, Nick Craven, Jenna Bond i detektyw z Los Angeles, Kev Harding, który usiadł za kierownicą. Gdy jechali zacienioną uliczką, wśród eklektycznej mieszanki strzelistych palm i rozłożystych drzewek figowych, walczących o przestrzeń z nie przyciętymi krzewami kwitnącymi kwieciem we wszystkich możliwych kolorach, Amerykanin streścił sytuację Kanadyjczykom.
 - Fletcher zaszył się w jakimś domu, który kiedyś należał do pewnego weterynarza. Podobno ów weterynarz pracował w latach pięćdziesiątych. Leczył wtedy takie zwierzęta, jak Lassie, Trigger, Silver czy Rin Tin Tin. Dla mnie to czasy zaprzeszłe.
 - A dla mnie nie - odparował DeClercq.
 - Kiedy weterynarz przeszedł na emeryturę, dostał lekkiego świra i zamienił domowy gabinet w centrum wypychania zwierząt, zaś tereny wokół domu przekształcił w cmentarzysko dla zwierząt. Jeśli piesek Fido albo kotek Foo Foo ci wykitują, możesz sobie ciało ulubieńca wypchać i trzymać w salonie lub zakopać w parku sztywnych, by przyjść w niedzielę na grób i położyć kwiatki.
 - Założę się, że interes kwitł - rzuciła sucho z tylnego siedzenia Jenna.
 - Byłabyś zaskoczona, ile facet zarabiał. To Hollywood. Niektóre gwiazdy kupują na Rodeo Drive swoim zwierzakom obróżki wysadzane diamentami.
 - Czy dom nadal należy do weterynarza? - spytał Nick siedzący z tyłu obok Jenny.
 - Nie, umarł kilka lat temu. Podobno kazał się skremować, a jego prochy rzucono na byłych pacjentów.
 - Na cmentarzu koło domu?
 - Tak. Jeśli wierzyć plotkom.
 - Kto jest teraz właścicielem domu? - spytał nadinspektor.
 - Zarząd powierniczy, który czasem wynajmuje dom, by pokryć koszty działalności.
 - Fletcher go wynajął?
 - Nie wiem. Nie ma kogo spytać. Członkowie zarządu wyjechali akurat do Europy.
 Policjanci na czujce byli Murzynami. Nazywali się Otis Temple i Ty Higgs. Higgs żuł wykałaczkę i co jakiś czas odwracał ją czubkiem języka. Obaj funkcjonariusze pod dopasowanymi marynarkami nosili paski z kaburą.
 Punkt obserwacyjny wybrali doskonale.