Astrologia. Czyli rozmowy o nadziei

  • szt.
  • Cena katalogowa: 29,00 zł
  • Rabat: -11,60 zł (40 %)
  • 17,40 zł

Książka posiada lekkie rysy na okładce.

 

Książka ta jest owocem spotkania astrologa, Jacka Kaji, z dziennikarzem, Zygmuntem Rolą, sceptycznie nastawionym do teorii o oddziaływaniu na Ziemię i człowieka tajemniczych energii gwiazd i przestrzeni kosmicznej. W wyniku "ataku“ dziennikarza i "obrony“ astrologa powstał rodzaj popularnego podręcznika astrologii. Obaj autorzy twierdzą, że tym, którzy zadowalają się gazetowymi horoskopami, trzeba zaproponować solidną porcję wiedzy o dziejach astrologii, jej możliwościach i granicach. Pozwoli ona obalić pokutujące w wielu środowiskach stereotypy i uprzedzenia wobec pracy astrologów. Książka prezentuje horoskopy postaci mających wpływ na dzieje ludzkości i pokazuje, jaki wpływ na ich życie miał układ planet. Czy Hitler, Mata Hari, Che Guevara byli zdeterminowani swoimi kosmogramami? Rozmowy Zygmunta Roli z Jackiem Kają dają czytelnikowi nadzieję, iż człowiek, poznawszy swoje "gwiezdne uwarunkowania“, może odnaleźć życiową drogę, odczytać swój los, który dla nikogo nie jest okrutny i ślepy. To my jesteśmy jego kowalami.

Rok wydania: 2003
Stron: 248
Oprawa: broszura
Format: 125/195
Pakowanie: 24

Fragment tekstu:

SZANOWNY PANIE ASTROLOGU!

 

 

Czy pamięta Pan (no, dobrze: czy pamiętasz, Jacku - przecież mówimy sobie po imieniu) drugą połowę 1999 roku? Cóż za pytanie! Kto jak kto, ale ty tamten czas powinieneś zapamiętać tak dobrze, jak nikt spośród zwykłych zjadaczy chleba. To przecież właśnie "Rok tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiąt dziewięć siedem miesięcy / Z nieba zstąpi wielki król trwogi / Aby wskrzesić wielkiego króla Angoulmois / Przedtem, potem Mars panować szczęśliwie". Tako rzecze Nostradamus. Jeden z jego interpretatorów przypuszcza, że miałaby wtedy wybuchnąć wielka wojna, wraz z nadejściem Antychrysta.
Ale - biegły w dziejach astrologii - musisz wiedzieć również o napięciach będących udziałem naszych przodków, z zamierzchłych czasów pierwszej połowy wieku szesnastego. W licznych opracowaniach można przecież znaleźć informację o innej przepowiedni astrologicznej, która w swoim czasie zyskała rozgłos nie mniejszy niż wizja Michela Notre de Dame, sięgająca naszych czasów, czyli przełomu tysiącleci. Wedle szesnastowiecznych przepowiedni, o których pisze Rafał T. Prinke w Mandali życia, w 1524 roku miał znowu nadejść potop, drugi po tamtym, kiedy wybawcą wszelkiego stworzenia stał się Noe. Gdy więc razem z końcem pierwszej ćwierci wieku szesnastego nieubłaganie zbliżał się czas apokalipsy, ludzie majętni spoglądali z ufnością na specjalnie zamówione przez siebie arki, zbudowane wedle wzoru "opatentowanego" przez biblijnego patriarchę, a biedota w popłochu podążała na najwyższe okoliczne wzniesienia. Ale ani w końcu drugiego tysiąclecia nie przyszedł Antychryst, ani 500 lat wcześniej nie nastąpił drugi potop…
Jak tu zatem nie przyznać racji autorom Mandali życia, którzy samokrytycznie - ale także jak gdyby w imieniu wszystkich kolegów po fachu (oczywiście astrologicznym) - napisali, że "procent szarlatanów wykorzystujących naiwność ludzką właśnie w tej dziedzinie wiedzy (…) zawsze był i nadal pozostaje wysoki na całym świecie"? Jak nie czytać z uznaniem, za ów samokrytycyzm, konstatacji Sagitariusa, jednego z autorów publikujących w "Problemach astrologii", który przyznaje, że horoskopy w rękach kuglarzy mogą uzasadnić każde zdarzenie, które odnotowano, ponieważ "łatwe schematy myślenia w astrologii są ulubionym narzędziem wydrwigroszy", z powodu upowszechniania - między innymi przez nich samych - sensacyjnych informacji o "nie donoszonych płodach twórczej wyobraźni nowoczesnych astrologicznych piratów"?
Jeśli Nostradamus wykorzystywał gwiazdy jak wróżbita fusy, a - tak utrzymuje Stephen Arroyo w książce Astrologia i psychologia - w praktyce astrolodzy w większości pełnili rolę "wróżki", sięgając po samosprawdzające się przepowiednie, to nic dziwnego, że sceptycyzm wobec astrologii ciągle narastał i niemały pozostał do dzisiaj. Wbrew pozorom nie pojawił się on jednak dopiero w okresie Odrodzenia, który to czas stał się początkiem końca tradycyjnej astrologii. Tadeusz Doktór w Spotkaniach z astrologią przytacza bardzo szczegółowe zarzuty wobec tej wiedzy, na ówczesnym etapie jej rozwoju, sformułowane przez "samego" Cycerona, najwybitniejszego - jak można przeczytać w encyklopediach - filozofa starożytnego Rzymu, żyjącego na przełomie wieków drugiego i pierwszego przed naszą erą. Przytoczę wszystkie, wiele z nich bowiem ma - jak się wydaje - niemały walor aktualności nawet ponad dwa tysiące lat od czasów, gdy zostały sformułowane!
"Z założeń astrologii wynika - relacjonuje Tadeusz Doktór poglądy Cycerona - że osoby urodzone w tym samym czasie i w tym samym miejscu powinny mieć jednakowe losy i charaktery. Tymczasem nawet bliźnięta, chociaż często do siebie podobne, mają w wielu przypadkach życie i losy całkiem odmienne. I tak na przykład królowie spartańscy, bliźniacy Prokles i Eurystenes nie osiągnęli nawet tego samego wieku. Prokles żył o rok krócej i znacznie przewyższał brata sławą swych czynów.
Astrologowie, opracowując horoskop nowo narodzonego, zwracają uwagę na te ciała niebieskie, które wydają im się łączyć z Księżycem w chwili narodzin. A zatem oceniają oni omylnym zmysłem wzroku to, co powinni rozpatrywać za pomocą rozumu. W rzeczywistości bowiem Księżyc jest w tym momencie tak oddalony od pozornie połączonego z nim ciała niebieskiego, że żadne oddziaływanie z tak wielkiej odległości nie jest możliwe.
Astrologia twierdzi, że wszyscy, którzy przychodzą na świat w tym samym czasie, niezależnie od miejsca urodzenia, otrzymują ten sam wyrok losu. Jednakże wiadomo, że w różnych okolicach Ziemi gwiazdy wschodzą i zachodzą w różnym czasie, a więc konfiguracje w horoskopie powinny być odmienne.
Szaleństwem jest, badając wielkie ruchy i zmiany na niebie, zupełnie nie zwracać uwagi na to, jakie gdzie są wiatry, deszcze i stany pogody. Żywioły te, jako bliższe i wyraźniej dostrzegalne, powinny silniej oddziaływać na człowieka, niż niewidoczne i wcale nie oczywiste wpływy gwiazd.
Wielkim błędem jest także mniemanie astrologów, że wpływ gwiazd przekreśla moc zawartą w nasieniu. Dzieci są przecież na ogół pod względem budowy ciała i charakteru najbardziej podobne do swoich rodziców. Byłoby inaczej, gdyby siłą sprawczą były tu gwiazdy, a nie dziedziczenie natury rodziców.
Wielu ludzi rodzi się w tym samym czasie, ale życie ich bardzo się od siebie różni. Jedni stają się jednostkami wybitnymi, inni nie. Absurdem byłoby przypuszczenie, że nikt nie narodził się w tym samym czasie, co Scypion Afrykański. Wiadomo natomiast, że koleje jego losu nie zostały przez nikogo powtórzone.
Ludzie, którzy tak jak Demostenes, przychodzą na świat z wrodzonymi wadami, są w stanie usunąć je lub złagodzić przez wytrwałą pracę i specjalne ćwiczenia. Jeśliby te wady były wszczepione człowiekowi przez gwiazdy, to nic by już tego odmienić nie mogło.
Wrodzone wady fizyczne i duchowe między ludźmi spowodowane są rozmaitością usytuowania geograficznego ich ojczyzny. Przy rozpatrywaniu różnic między Etiopczykiem a Syryjczykiem decydujące znaczenie ma położenie ich kraju rodzinnego, a nie działanie gwiazd w momencie urodzenia.
Poglądy astrologów nie mają podstaw doświadczalnych. Twierdzenie, że Babilończycy w ciągu 4700 lat sprawdzili działanie gwiazd na wszystkie rodzące się dzieci, nie ma żadnego pokrycia w rzeczywistości. Jeżeli dawniej prowadzili te badania, to dlaczego zaniechali ich obecnie (to jest w czasach Cycerona). A na to, że tak się dzieje, nie istnieją żadne wiarygodne świadectwa.
Polegli w wielkich bitwach musieliby się rodzić pod tą samą gwiezdną konstelacją, gdyż połączył ich ten sam los w tym samym czasie. Doświadczenie jednak mówi, że tak nie jest.
Podobieństwo losów wywołane urodzeniem się pod tym samym znakiem musiałoby się rozciągać na wszystkie istoty żywe, nie tylko na człowieka, co jest oczywistą niedorzecznością.
Astrologowie obliczają horoskopy nawet na dzień narodzin miasta. "Ale czyż ciała niebieskie mogły wywrzeć jakiś wpływ na cegły lub kamienie?"
Bardzo często przepowiednie astrologów okazują się kłamliwe. Pompejuszowi, Krassusowi i Cezarowi przepowiadano śmierć w starości, we własnym domu i w pełni chwały, co - jak wiemy - zupełnie się nie sprawdziło".

 

ASTROLOGIA NA RÓWNI POCHYŁEJ
 
Sceptycyzm Cycerona stał się, zapewne jako jeden z elementów, podstawą antagonizmu wobec astrologii - tego antagonizmu, który z coraz większą siłą dawał o sobie znać w kolejnych pokoleniach przeciwników tej wiedzy, uznawanej dzisiaj za holistyczną. Wspomniany Stephen Arroyo w Podręczniku interpretacji astrologicznej stwierdza ni mniej, ni więcej, że "astrologowie nie potrafią wskazać żadnego mechanizmu przyczynowo-skutkowego", na zasadzie którego planety miałyby wywierać jakikolwiek wpływ na ludzi. Rafał T. Prinke zaś nazywa poważnym zarzutem twierdzenie przeciwników astrologii, iż zodiak to koło wymyślone, nie mające fizycznego odpowiednika, podobnie jak to jest w przypadku domów, aspektów i rozmaitych znaczeń przypisywanych planetom.
Szanowny Panie Astrologu! Jacku! Czy astrologia sama nie jest winna temu, że w wielu kręgach - nie tylko wśród niechętnych jej naukowców - nie cieszy się szacunkiem? Że często mówi się o tej wiedzy wręcz jak o przesądzie? Zapewne i tobie znane są przypadki traktowania jej przez twoich poprzedników i kolegów, współczesnych, jako jedynie słusznej metody badawczej. Wspomniany już Sagitarius napisał: "Astrologia w tradycyjnym sensie jest bardzo lubiana przez mało wnikliwych autorów łatwych kluczy - raczej wytrychów - do różnych dziedzin i problemów. Gdyby im zostawić wolną rękę, wkrótce stworzyliby jeden więcej "jedynie naukowy system" tłumaczący wszystkie zjawiska na świecie za pomocą swojej "jedynie słusznej" metody badawczej. Stworzyliby nawet nowy rodzaj religii!"
Czy nie ma racji Peter Lemesurier, który przypomina - przecież głównie astrologom - że niebo, ze swoimi planetami i galaktykami, nie istnieje po to, żeby służyć ludziom, lecz to ludzie powinni służyć wszechświatowi? Czy nie jest tak, że niektórzy astrologowie - autorzy licznych błędnych stwierdzeń, horoskopów, przepowiedni (ileż razy w naszych rozmowach, poprzedzających pisanie tej książki, zwracałeś na to uwagę!) przeszkadzają astrologię zrozumieć, a nawet cofają ją w jej rozwoju?
"Obłędne doktryny" i "kuglarskie sztuczki" to nie są moje pomysły na krytykę astrologicznych piratów, którzy rozmawiają z klientami, zamawiającymi horoskopy, takim językiem, aby tylko niewielu rozumiało, o co naprawdę chodzi, i żeby nie można było zakwestionować trafności interpretacji "magicznego" koła, czyli kosmogramu, horoskopu właśnie. Stephen Arroyo pisze jeszcze o osobistych projekcjach astrologów, o agitowaniu klientów i próbach kierowania nimi, podporządkowywania ich sobie, a nawet o stosowaniu podejrzanych terapii.
Wiem: dotychczas czyniłeś ze swojej wiedzy użytek raczej hobbystyczny. Nie żonglujesz sztuczkami w przepowiadaniu zdarzeń, do których może dojść przypadkiem. Nie uprawiasz tego, co się określa mianem "fetyszyzmu nazw" (na przykład Mars w horoskopie interpretowany jest zazwyczaj jako wojowniczość, ponieważ był on starożytnym bogiem wojny). I to nie ty winien jesteś temu, że przed setkami lat, po okresie największych sukcesów, poziom astrologii mizerniał, co skończyło się m.in. wyrzuceniem tej wiedzy z programów uniwersyteckich. Ale wiesz lepiej ode mnie, komu te "zasługi" astrologia powinna przypisać… Głównie, właśnie, samym astrologom.
A jednak musi pojawić się pytanie o wciąż rosnące zainteresowanie astrologią. O to, dlaczego w mediach, także najnowocześniejszych, elektronicznych, tak często publikuje się horoskopy? Wprawdzie mają one niewiele wspólnego z astrologią (lub wręcz nic), jak twierdzisz, ale - okazuje się - wielu ludziom są potrzebne. Może dlatego, że mimo wszystko niosą sporą porcję nadziei? Obiecują miłość, która dotychczas ich omijała, zdobycie pieniędzy, uznania…
Włodzimierz Zylbertal, autor Kosmicznego daru tożsamości, twierdzi, że do astrologów przychodzą często ludzie nieuleczalnie przesądni, "z ograniczoną wolą własną". Czy można się więc dziwić, że dla różnych hochsztaplerów źródłem niemałych pieniędzy są rozmaite kursy z zakresu ezoteryki, także - stawiania horoskopów? Ale żerowanie na ludzkiej naiwności nie jest tylko domeną "astrologów", czyli ludzi nieuczciwych, pełnych pychy i bardzo dobrego samopoczucia…
Tak, to prawda, uprawiać ten proceder pomagają im dziennikarze. To oni (to my - wszak też jestem dziennikarzem) utwierdzają swoich czytelników w przeświadczeniu, że astrologia jest narzędziem pomocnym w rozwiązywaniu wszelkich problemów, ich rozmówcy zaś - astrolodzy - potrafią przewidzieć wszystko, bo "zjedli" wszystkie rozumy. Aby zwiększyć poczytność pisma, dziennikarze potrafią propagować nawet największe bzdury. To również twoja opinia. Większa poczytność pisma to przecież większe zarobki…
NAM SIĘ POWIODŁO

Ale nawet wobec tych rzesz naiwnych, którzy gotowi są uwierzyć w tzw. kompletne bzdury, nie należy zbyt często posługiwać się rozbuchaną ironią i gryzącą kpiną. Owszem, czasem to się im należy. Ale częściej, niż to się zdarza, trzeba raczej zaproponować, korzystając z okazji, porcję solidnej wiedzy.
Pamiętasz: którejś jesiennej soboty 1999 roku w odruchu protestu wobec mojej nazbyt, być może, ironicznej wypowiedzi w programie Radia Merkury pt. "Widziane z Poznania" na temat "produkowania" przez którąś prywatną uczelnię magistrów… reinkarnacji (tak się reklamowała, w okresie naboru studentów na pierwszy rok studiów), zatelefonowałeś do redakcji, aby sprostować tę informację. Potem - tuż przed Sylwestrem - wyznaczyliśmy sobie spotkanie w "Café Głos", aby szerzej przedstawić swoje racje.
Właśnie wtedy, chociaż spotkanie do udanych nie należało, zorientowałem się, że oto nadarzyła mi się niepowtarzalna sposobność zaprezentowania czytelnikom nie tylko okolicznościowego wywiadu z astrologiem na polityczne "tematy bieżące" (jesteś wszak typowym "zwierzęciem politycznym", mimo iż tak bardzo nie lubisz tego określenia), ale również długiej, kompetentnej rozmowy o dziejach astrologii, jej teraźniejszości i przyszłości - rozmowy pomyślanej i zrealizowanej nie dla astrologów przecież, lecz dla tych, którzy czasem coś o tych sprawach słyszeli, a chcieliby dowiedzieć się więcej. Przeciwnicy często nie potrafią rozmawiać spokojnie i z poszanowaniem odrębności własnych poglądów. Ponosi ich przeświadczenie o prawdziwości wyłącznie ich racji. A my? Wprawdzie od czasu do czasu i nas "ponosiło", lecz - mamy w tej materii wspólną opinię - właśnie nam się powiodło.
Może dlatego, że - na szczęście - nie jesteś gwiazdą massmediów, i (co jeszcze ważniejsze) umiesz krytycznie oceniać dorobek swojej ulubionej dziedziny, czemu dawałeś wyraz. Nieraz przecież wrzucałeś przysłowiowy kamyczek także do własnego ogródka, w znaczeniu środowiskowym.
Rozmawiając z różnymi osobami o astrologii, a i z nieznajomymi również, słyszałem pytania, które one same chętnie zadałyby astrologowi. Postanowiłem je zapisywać, notowałem również własne wątpliwości, zastrzeżenia i uwagi krytyczne. No bo czego ludzie oczekują od astrologa, przychodząc do niego po poradę? Czego on nie może im zagwarantować? Jak to się wszystko zaczęło - jaka jest historia astrologii? Jakie - jej cele? Dlaczego przepowiednie czasem się nie sprawdzają? Jaki był i jest wpływ astrologów na bieg życia publicznego? Co to znaczy: warsztat pracy astrologa? Jakim warsztatem dysponujesz ty, Jacek Kaja? W jakim towarzystwie obraca się astrologia? Jakie są jej relacje zarówno z innymi dziedzinami wiedzy ezoterycznej, jak i z nauką tzw. akademicką? A może astrologia także jest nauką?
Przy okazji przejrzałem, przeczytałem szereg publikacji poświęconych dziejom astrologii. Przyznaję: nie bez pewnego rodzaju intelektualnej satysfakcji tam również znalazłem wątpliwości i pytania autorów tych książek, podobne do moich własnych. Na przykład Stephen Arroyo zastanawia się, "czy twierdzenia astrologii są uzasadnione? Czy można je sprawdzić inaczej niż przez eksperyment? Co składa się na wiarygodny, skuteczny i właściwy eksperyment testujący zasady astrologii?"
Leszek Szuman, który twierdził, że astrologia nie jest nauką dla wszystkich, ponieważ wymaga rozległych kwalifikacji, ostrzegał:
"Jeśli chodzi o naukowe wyjaśnianie wpływów astrologicznych, to nie możemy dzisiaj jeszcze powiedzieć nic konkretnego. O przypuszczeniach i domysłach, może nawet bardzo trafnych i słusznych, mówić jeszcze nie pora. Wiemy tylko, że na naszą kulę ziemską działają różne energie…"
Ta przestroga towarzyszyła nam nieustannie, w czasie każdej kolejnej rozmowy, od jesieni roku 2000 do początków wiosny roku 2001.
Zygmunt Rola


A, B, C…

 

 

Gazetowy horoskop to najczęściej kilka "informacji" dla ludzi, którzy urodzili się pod kolejnymi znakami zodiaku: Baranem (21.3-20.4), Bykiem (21.4-21.5), Bliźniętami (22.5-21.6), Rakiem (22.6-22.7), Lwem (23.7-22.8), Panną (23.8-22.9), Wagą (23.9-22.10), Skorpionem (23.10-22.11), Strzelcem (23.11-21.12), Koziorożcem (22.12-20.1), Wodnikiem (21.1-20.2) i Rybą (21.2-20.3). Czym zatem jest okrąg, który zaprezentowany jest na następnej stronie?

Tak właśnie wygląda rysunek horoskopu. Nie jest to jednak horoskop w pełnym tego słowa znaczeniu, to tylko schemat. Na jego podstawie przygotowuje się diagnozę i prognozę. Sam schemat, czyli kosmogram, jest rezultatem obliczeń matematyczno-astronomicznych. Jeśli obliczania i rysowania kosmogramu można nauczyć się w czasie kilku godzin, to doskonalenie interpretacji zajmuje lata. Horoskop to przede wszystkim sprawy, które zawarte są właśnie w interpretacji.

Jaka jest geneza tego słowa: horoskop?

Nazwa pochodzi z języka greckiego, od słowa hora, czyli godzina. Horoskop znaczy: spoglądać w godzinę, w czas. Horoskopia jest zdeterminowana czasem.

Dlaczego horoskop ma kształt koła?

Może dlatego, że jest ono najdoskonalszą figurą geometryczną. Podział okręgu na 360 stopni jest bardzo stary (wywodzi się z Mezopotamii) i wydaje się bardziej mobilny niż system dziesiętny.

Z jakich elementów składa się horoskop w kształcie koła?

Jest tam zodiak, który ustala pozycje pozostałych elementów - planet, domów, aspektów międzyplanetarnych.
Dom w życiu codziennym kojarzy się jednoznacznie. Czym są domy w horoskopie?

Dzielą jego okręg na 12 części, zazwyczaj niejednakowej wielkości. Jest to najbardziej sporny element w astrologii. Układ dwunastu domów horoskopu wydaje się obecnie podobny do układu znaków zodiaku. Istnieje jednak około czterdziestu systemów obliczania domów, a przy tym wciąż powstają kolejne. Domy w intencji ich twórców mają zawierać informacje o doświadczeniach człowieka, sytuacjach i dziedzinach życia.

Jaka jest geneza domów?

Jest niejasna. Ich liczba była różna: 4, 8, 12 i więcej. Znaczenie domów zmieniało się. Korelacja z zodiakiem jest stosunkowo nowa. Starożytni definiowali je inaczej, niż czyni się to dzisiaj. Niektóre szkoły astrologiczne nie rozpatrują domów.

Na rysunku horoskopu umieszczone są różne osie…
Jest tam Ascendent - punkt wskazujący wschodni horyzont, który wraz z Descendentem - punktem przeciwnym, zachodnim, tworzy jedną z najważniejszych osi horoskopu - oś horyzontalną, poziomą. Mamy tam również Medium Coeli wraz z opozycyjnym Immum Coeli, czyli oś wertykalną. Jest ona kolejną z trzech najważniejszych osi horoskopu. Astronomicznie rzecz ujmując, Ascendent to wschodni punkt przecięcia horyzontu z płaszczyzną ekliptyki. Medium Coeli zaś to punkt przecięcia południka miejscowego z ekliptyką nad horyzontem.

A trzecia oś, zaliczana do najważniejszych?

Jest to oś węzłów księżycowych, czyli opozycyjnych punktów przecięcia orbity Księżyca z ekliptyką. Oczywiście, każda planeta ma swoje węzły, ale astrologia używa w zasadzie tylko węzłów Księżyca.

W horoskopie znajdują się jeszcze aspekty międzyplanetarne…

Aspekty są odległościami kątowymi tworzonymi przez dwie planety względem Ziemi. Wynikają z podziału 360 stopni przez liczby naturalne. Powszechnie aspekty dzielą się na duże i małe, ale w praktyce najbardziej podstawowe są przede wszystkim aspekty twarde (znajdują się i wśród dużych, i wśród małych), które pobudzają ludzi do działania: koniunkcja (0 stopni), kwadrat (90 stopni), opozycja (180 stopni), półkwadrat (45 stopni) i półtorakwadrat (135 stopni). Aspekty miękkie (trygon 120 stopni, sekstyl - 60 stopni…), powszechnie uznawane za szczęśliwe, sprawiają człowiekowi równie dużo kłopotów, co aspekty twarde.

Co przedstawia ten rysunek?

Jest to horoskop harmoniczny.

To znaczy?…

Rzecz sprowadza się do podziału koła horoskopu, czyli 360 stopni przez liczby naturalne. W tym przypadku chodzi o podział przez 4, co daje czwartą harmoniczną. Przy takim podziale występuje zgrupowanie aspektów aktywizujących. Oprócz aspektarianu (czyli powiązań aspektowych) horoskop harmoniczny zawiera także midpunkty, a więc połowy odległości między planetami, które również są formą aspektów.

Jak oblicza się horoskop?

Za pomocą podstawowych działań matematycznych. Jeżeli robimy to "na piechotę", wówczas pierwszymi czynnościami są: przeliczenie czasu lokalnego na czas uniwersalny, czyli GMT (w naszym kraju jest to odjęcie jednej godziny zimą i dwóch latem od czasu urzędowego) oraz przeliczenie długości geograficznej na jednostki czasu. Następnie, korzystając z odpowiednich tablic domów i efemeryd, oblicza się kolejno tzw. kąty czyli Ascendent i Medium Coeli, a jeżeli ktoś chce, to również pozostałe wierzchołki domów. Potem obliczamy pozycje planet (także Słońca i Księżyca, które w tradycji astrologicznej nazywamy planetami) oraz Węzłów Księżycowych. Te obliczenia przenosimy na odpowiedni formularz, czy to 360 stopniowy okrąg, czy też jakiś inny, np. 90 stopniowy. Pozostaje jeszcze obliczyć aspekty lub midpunkty, w zależności od tego, co chcemy otrzymać. Tak powstaje horoskop podstawowy, gotowy do interpretacji. Oczywiście, obliczenia można rozszerzyć o predykcje, co wymaga dalszych działań matematycznych. Do wykonania obliczeń nie potrzeba dużych kwalifikacji matematycznych. Wymagana jest natomiast dokładność. Jeżeli posługujemy się komputerem, ograniczamy się do wprowadzenia odpowiednich danych. Ale programy komputerowe są różnej jakości - ich obliczenia należy sprawdzać, szczególnie jeżeli dotyczą one innych stuleci.

Co jest łatwiejsze: przewidywanie przyszłych sytuacji czy analiza zdarzeń minionych?

Znacznie trudniejsze jest przewidywanie. W przypadku analizy sytuacji minionych zawsze coś da się przypasować, dowieść, że chodzi właśnie o to. Ale idzie o coś jeszcze. Astrolog musi dociekać zdarzeń przeszłych, aby zrozumieć mechanizm działania danego horoskopu w przyszłości.

Astrolog kończy obliczenia matematyczne i rozpoczyna interpretacje uzyskanych wyników. Czy na przestrzeni dziejów astrologii coś się w tym zakresie zmieniło?

Tak, i to dużo. Zmiany są wymuszane przez rozwój społeczeństwa, zarówno w sensie kulturowym, naukowym, jak i społecznym. Astrologia musi być dostosowywana do czasów, w których funkcjonuje.

W prognozach wykorzystuje się zaćmienia, przeloty komet i symbole sabiańskie…
Zaćmienia i przeloty komet nie są zbyt często wykorzystywane do tworzenia prognoz. Być może wynika to z braku badań. W przypadku horoskopii indywidualnej przeloty komet, zaćmienia nie mają wielkiego zastosowania, chociaż twierdzi się, że mają większe znaczenie dla narodów, społeczności. Symbole sabiańskie zaś… Ich geneza wymaga opowiedzenia anegdoty, ponoć autentycznej. Otóż pewien pan, nazwiskiem Mark Jones, w 1920 roku spotkał się w parku, w San Diego (Kalifornia), z panią Elsie Wheeler. Wyłożył 360 kart (korelacja ze stopniami zodiaku), a ona o każdym stopniu coś mu opowiedziała. Jones zapisał te opowieści. Zostały one nazwane symbolami sabiańskimi. Na przykład symbol dla pierwszego stopnia Barana: "Z morza wynurza się kobieta obejmowana przez fokę"; dla dwudziestego trzeciego stopnia Byka: "Sklep jubilerski pełen drogocennych przedmiotów"; dla ósmego stopnia Strzelca: "W głębinach ziemi formują się nowe pierwiastki". Właściwie nie mam zdania na temat tych symboli. Z jednej strony wydaje się, że są one sztuczne, wymyślone, z drugiej zaś zdaję sobie sprawę, że umysł potrafi generować takie historie.

Jakie techniki stosują astrolodzy w przewidywaniu przyszłości?

Przewidywanie przyszłości, czyli predykcja, w astrologii to bardzo złożona i rozległa dziedzina zawierająca szereg technik. Najbardziej popularne są tranzyty, progresje, dyrekcje i horoskopy powrotów. Czasami stosowane są też inne, takie jak wspomniane zaćmienia, przeloty komet czy symbole sabiańskie. W tranzytach prognoza oparta jest na bieżącym, rzeczywistym ruchu planet i aspektach, jakie one tworzą do horoskopu urodzeniowego. Również progresje oparte są na rzeczywistym ruchu planet, ale przełożonym na czas symboliczny, na przykład jeden dzień na niebie to jeden rok życia. Najważniejsze są progresje prymarne i sekundarne, szczególnie te drugie są często stosowane ze względu na nieskomplikowany sposób ich obliczania. Dyrekcje oparte są o ruch symboliczny, dokonuje się tutaj przesunięcia wszystkich elementów horoskopu wedle pewnego klucza, np. jeden stopień równa się jeden rok. Horoskopy powrotów liczone są na powroty planety idealnie na jej urodzeniową pozycję, czyli jeśli ktoś urodził się, gdy Słońce znajdowało się w siedemnastym stopniu i trzynastu minutach Koziorożca, to każdego roku Słońce będzie mijać to miejsce (urodziny). Według tradycji astrologicznej przy każdym zamknięciu cyklu można obliczyć horoskop i prognozować następny taki okres. W praktyce sporządza się tylko dwa takie horoskopy: solariusz, liczony na powrót Słońca, czyli rok, oraz lunariusz, liczony na powrót Księżyca - miesiąc. Pozostałe techniki stosowane są sporadycznie, a właściwie wcale.

Zaprośmy teraz czytelników do udziału w naszych rozmowach…