Krokodyl olbrzymi

  • szt.
  • 13,90 zł
  • Niedostępny

Nakład wyczerpany. Brak możliwości zakupu książki.

 

Krokodyl Olbrzymi to najbardziej żarłoczne ze wszystkich stworzeń żyjących w dżungli, a nade wszystko uwielbia jeść dzieci. Jest przy tym strasznie zarozumiały i sądzi, że nikt nie odgadnie jego planów i sztuczek, takie są chytre! Sprytniejsze od niego są jednak inne zwierzęta, które postanowiły udaremnić jego podłe zamysły i dać mu nauczkę, której nie zapomni!
Polecamy również: Matylda, Wiedźmy, Czarodziejski palec, Fantastyczny pan Lis oraz Charlie i fabryka czekolady.

Rok wydania: 2004
Stron: 64
Oprawa: broszura
Format: 125/195
Pakowanie: 80
Tłumacz: Jerzy Łoziński

Fragment tekstu:

Krokodyl Olbrzymi


W największej, najbardziej brunatnej i mulistej rzece Afryki dwa krokodyle leżały ze łbami ledwie sterczącymi nad powierzchnię wody. Jeden z nich był olbrzymi, drugi nie tak wielki.
- Wiesz, co bym dzisiaj zjadł na obiad? - spytał Krokodyl Olbrzymi.
- Nie - odparł Krokodyl Nietakwielki. - Co takiego?
Krokodyl Olbrzymi pokazał w uśmiechu setki ostrych białych zębów.
- Chciałbym dzisiaj na obiad smacznego, mięciutkiego dzieciaczka.
- Ja jeszcze nigdy nie jadłem dzieci - oznajmił Nietakwielki. - Tylko ryby.
- Ho, ho, ho! - zawołał Krokodyl Olbrzymi. - Idę o zakład, że gdybyś w tej chwili zobaczył taplającego się tu w wodzie tłuściutkiego, pysznego dzieciaczka, połknąłbyś go jednym kłapnięciem!
- A właśnie, że nie - sprzeciwił się Nietakwielki. - Dzieci są za twarde i żylaste. Są twarde, żylaste, gorzkie i w ogóle wstrętne.
- Twarde i żylaste! - wykrzyknął Olbrzymi. - Gorzkie i wstrętne! Co za straszliwe brednie wygadujesz! Są mięciutkie i pyszniutkie!
- Są tak gorzkie - oświadczył Krokodyl Nietakwielki - że trzeba je przed zjedzeniem dobrze posypać cukrem.
- Dzieci są większe od ryb. Bardziej się można najeść.
- Bo z ciebie to w ogóle jest obżartuch. Jesteś najżarłoczniejszym kokodylem w całej rzece.
- Jestem najodważniejszym kokodylem w całej rzece - z dumą sprostował Olbrzymi, nieświadomie powtarzając błąd. - Tylko ja ośmielę się wyjść z wody i powędrować przez dżunglę do miasta, żeby znaleźć jakieś dzieciaczki do zjedzenia.
- E tam, tylko raz tak zrobiłeś - powiedział ironicznie Nietakwielki. - I co było potem? Zobaczyli cię i wszyscy uciekli.
- Ale jak pójdę dzisiaj, nikt mnie nie zobaczy.
- Oczywiście, że cię zobaczą. Jesteś taki olbrzymi i wstrętny, że widać cię na mile.
Krokodyl Olbrzymi znowu się uśmiechnął, a jego straszliwe ostre zęby zalśniły w słońcu niczym noże.
- Nikt mnie nie zobaczy - upierał się - bo tym razem obmyśliłem tajne plany i chytre sztuczki.
- Chytre sztuczki? - powtórzył z niedowierzaniem Nietakwielki. - Nigdy w swoim życiu nie zrobiłeś nic chytrego! Jesteś najgłupszym kokodylem w całej rzece!
- Jestem najsprytniejszym kokodylem w całej rzece! - stanowczo powiedział Olbrzymi. - Dzisiaj będę zajadał na obiad tłuściutkie, pyszne dziecko, podczas gdy ty będziesz tutaj leżał głodny w rzece. Trzymaj się.
Krokodyl Olbrzymi podpłynął do brzegu i zaczął się na niego wczołgiwać.
Na szczycie śliskiego, mulistego zbocza nad rzeką stało ogromne stworzenie. Był to Humpy-Rumpy, hipopotam.
- Hej, hej, hej - powiedział Humpy-Rumpy. - Czemu, u licha, nie w wodzie o tej porze?
- Mam tajne plany i chytre sztuczki - rzekł z dumą Krokodyl Olbrzymi.
- A ja mam dziwne przeczucie, że chcesz zrobić coś obrzydliwego.
Krokodyl Olbrzymi uśmiechnął się do Humpy'ego-Rumpy'ego i zadeklamował:
Chcę nawrzucać do pustego brzuszka
Jak najwięcej pysznego smakołuszka!
- Chyba smakołyczka - sprostował go hipopotam. - A co ma być takie pyszne?
- Spróbuj zgadnąć. Coś, co chodzi na dwóch nogach.
- Zaraz, zaraz… - Humpy-Rumpy był wyraźnie poruszony. - Chyba nie chcesz pożreć małego dziecka?
- Oczywiście, że chcę - odparł Krokodyl Olbrzymi.
- Ach, ty wstrętna, żarłoczna, bezwstydna bestio! - wykrzyknął Humpy-Rumpy. - Mam nadzieję, że cię złapią i ugotują z ciebie zupę krokodylową!
Krokodyl Olbrzymi tylko zarechotał głośno i zanurzył się w dżungli.
Zaraz na jej skraju napotkał słonia Trąbacza, który objadał liście ze szczytu wysokiego drzewa i w pierwszej chwili nie zauważył Krokodyla Olbrzymiego. Ten ugryzł go więc w nogę.
- Ooo! - zaryczał swym basowym głosem Trąbacz. - Kto to zrobił? Ach, to ty, okropny Krokodylu! Wracaj do wielkiej, brunatnej, mulistej rzeki, gdzie twoje miejsce. Czemu stamtąd wyszedłeś?
- Mam tajne plany i chytre sztuczki - oznajmił Krokodyl Olbrzymi.
- Chciałeś chyba powiedzieć: "obrzydliwe plany i wstrętne sztuczki". Przez całe swe życie ani razu nie zrobiłeś czegoś przykładnego.
Krokodyl Olbrzymi uśmiechnął się do Trąbacza i wyrecytował:
Chcę znaleźć na obiad smacznego dzieciaczka,
Słuchaj tylko, jak kostki będą mu trzaskać!
- Ach, ty niegodziwa, bestialska bestio! - zawołał słoń. - Parszywa paskudo piekielna! Mam nadzieję, że cię pochwycą, pokroją i pogotują na wolnym ogniu!
Krokodyl Olbrzymi zaśmiał się głośno i zniknął w gąszczu.
Kawałek dalej spotkał małpę Hop Skoczkę. Siedziała na drzewie i zajadała orzechy.
- Hej, Koki! - powiedziała Hop Skoczka. - Czego tutaj szukasz?
- Mam tajne plany i chytre sztuczki - pochwalił się Olbrzymi.
- Chcesz skosztować trochę orzechów? - uprzejmie spytała małpka.
- Są rzeczy smaczniejsze od orzechów - oznajmił Krokodyl Olbrzymi.
- Ja nie znam niczego takiego.
- To żałuj - powiedział Olbrzymi i dodał, rymując:
Zjem dziś na obiad - i wcale nie z puszki -
Coś, co ma uszka, ręce i nóżki.
Hop Skoczka pobladła i zadygotała na całym ciele.
- Nie chcesz chyba zjeść małego dziecka, prawda?
- Oczywiście, że chcę - powiedział pewny siebie Krokodyl Olbrzymi. - Z ubraniem. Najlepiej smakują w ubrankach.
- Ty obrzydliwcze! - Hop Skoczka nie posiadała się z oburzenia. - Najbardziej wredny ze wszystkich rzecznych istot! Mam nadzieję, że guziki i zamki błyskawiczne staną ci w gardle i udławisz się raz na zawsze!
Olbrzymi uśmiechnął się z przekąsem i rzekł:
- Małpami też nie gardzę.
Błyskawicznie kłapnął paszczą i jednym za- machem ściął drzewo, na którym siedziała Hop Skoczka.
Ta jednak w porę odbiła się i przeskakując z jednej gałęzi na drugą, zniknęła w dżungli.
Olbrzymi nie uszedł daleko, gdy zobaczył ptaka Roly-Poly, który budował sobie gniazdo na drzewku pomarańczowym.
- No, no, Krokodyl Olbrzymi! - zakląskał Roly- -Poly. - Nieczęsto gościsz tu u nas w dżungli.
- Tak, ale teraz mam tajne plany i chytre sztuczki - objaśnił Olbrzymi.
- Mam nadzieję, że przynajmniej nie są wstrętne - rzekł podejrzliwie Roly-Poly.
- Wstrętne! Też coś! - wykrzyknął Krokodyl Olbrzymi. - Chodzi o coś najpyszniejszego na świecie!
Takie smaczne, tak pyszniutkie,
Delikatne, ach, mięciutkie.
Do złapania, do zjedzenia,
Do przeżucia, do strawienia.
Lepsze niż najzgnilsza ryba!
Sam już chyba wiesz co, chyba!
- To na pewno jakieś jagody - domyślił się ptak. - Najbardziej na świecie lubię jagody. Ale o jakie ci chodzi? Jeżyny? Maliny? Borówki?
Krokodyl tak się zatrząsł ze śmiechu, że zęby zadzwoniły o siebie niby monety w skarbonce.
- Krokodyle nie zawracają sobie głowy żadnymi jagodami. Krokodyle jedzą chłopców i dziewczynki, ale czasami nie pogardzą też ptaszkiem.
Z tymi słowami Olbrzymi uniósł się na ogonie i kłapnął paszczęką. Samego Roly'ego-Poly'ego nie sięgnął, ale udało mu się chwycić koniec jego pięknego ogona. Ptak wrzasnął przerażony i wzbił się w powietrze jak strzała, zostawiając pęk piór w paszczy Olbrzymiego.
W końcu Olbrzymi przebył dżunglę i wyszedł na słońce. Nieopodal widać było miasto.
- Proszę, proszę - mruknął do siebie. - Od tego marszu przez dżunglę zgłodniałem bardziej niż kiedykolwiek. Dzisiaj nie wystarczy mi jeden dzieciak. Nie najem się, dopóki nie spałaszuję co najmniej trójeczki dzieciaków!
I zaczął człapać w kierunku miasta.