Psychologia społeczna

  • szt.
  • 99,00 zł
  • Niedostępny

BRAK MOŻLIWOŚCI ZAKUPU KSIĄŻKI. NAKŁAD WYCZERPANY.

 

David G. Myers jest profesorem psychologii w Michigan's Hope College, został ogłoszony przez studentów "wyjątkowym profesorem". Jego prace ukazały się w kilkudziesięciu czasopismach i magazynach, od "Science" do "Scientific American" oraz opublikował dziesięć książek. Czy ludzie będą zachowywać się inaczej, gdy przekonamy ich do przyjęcia nowych postaw? Jeśli tak, to jak możemy ich przekonać? Co sprawia, że ludzie czasem wzajemnie się krzywdzą, a czasem sobie pomagają? Jak możemy zamienić zaciśnięte pięści na pomocne dłonie? Odpowiedzi na takie pytania pomagają zrozumieć samych siebie i uczulają na wpływy społeczne. Psychologia społeczna łączy naukowe ujęcie i głęboko ludzki wymiar tej nauki, odnosi się do faktów i prowokuje intelektualnie. Książka składa się z trzech części: I. Myślenie społeczne; II. Wpływy społeczne; III. Relacje społeczne.

Rok wydania: 2003
Stron: 756
Oprawa: twarda
Format: 200x250
Pakowanie: 4
Tłumacz: Anna Bezwińska- Walerjan

Fragment tekstu:

PRZEDMOWA


Z perspektywy całej udokumentowanej słowem pisanym historii ludzkości jeden wiek poświęcony na badanie społecznych zachowań człowieka wydaje się bardzo krótkim okresem. Można powiedzieć, że zaledwie dostrzegliśmy w człowieku istotę społeczną, a już badania w tej dziedzinie przyniosły tak wymierne efekty. Poszerzyliśmy znacznie naszą wiedzę na temat sądów  i iluzji, miłości i nienawiści, konformizmu i niezależności. Mimo to zachowanie człowieka w wielu aspektach wciąż pozostaje dla nas zagadką. W innych zaś psychologia społeczna jest w stanie dostarczyć jedynie częściowej odpowiedzi na nurtujące nas wątpliwości wyrażone przykładowo w pytaniach: Czy jeśli przekonamy ludzi do przyjęcia nowych postaw, to zmieni się ich postępowanie? Jeśli tak, to w jaki sposób przekonać ich najlepiej? Co prowadzi ludzi do okazywania innym wrogości lub życzliwości? Jak łagodzić konflikty społeczne i sprawiać, aby zaciśnięta pięść zamieniała się  w wyciągniętą w przyjaznym geście dłoń? Poszukiwanie odpowiedzi na tego typu pytania prowadzi nas do lepszego zrozumienia samych siebie oraz oddziałujących na nas sił społecznych.
Kiedy po raz pierwszy zwrócono się do mnie z propozycją napisania niniejszej książki, pomyślałem, że powinna ona być dziełem z jednej strony opartym na solidnych podstawach naukowych, a z drugiej głęboko ludzkim, barwnie napisanym i intelektualnie prowokującym. Pragnąłem napisać ją bardziej z pozycji reportera zbierającego fakty tworzące opowieść o najważniejszych zjawiskach życia społecznego tak, jak spostrzega je dzisiejsza psychologia, niż uczonego, który nie opuszcza swojego gabinetu. Chciałem, aby odbiorcy tego dzieła, w przeważającej części - jak się spodziewam - studenci, nie tylko zapoznali się z podstawami psychologii społecznej, ale otrzymali także impuls do przemyśleń, czyli poszukiwania odpowiedzi, analizowania danych i przenoszenia prawidłowości psychologicznych na grunt codziennych doświadczeń.
W jaki więc sposób poszukuje się materiału do napisania książki pomyślanej jako "przystępnie naukowe" wprowadzenie w świat psychologii społecznej? Mogę powiedzieć jedynie, według jakiego planu działałem. Otóż dokonałem przeglądu teorii i odkryć psychologii społecznej z tą myślą, by po pierwsze wybrać z niej to, co nie miało charakteru zbyt ezoterycznego, aby prezentować to adeptom psychologii, a po drugie wykluczyć to, co kwalifikowało się bardziej jako problem do omówienia w ramach pokrewnych dyscyplin psychologii rozwojowej lub psychologii osobowości. Starałem się zwrócić uwagę na ten obszar psychologii społecznej, który najbardziej jest wpisany w intelektualną tradycję nauk humanistycznych. Zdobycie bowiem wykształcenia humanistycznego, czyli opanowanie podstaw wiedzy o literaturze, filozofii i nauce służy najlepiej poszerzeniu horyzontów umysłowych człowieka, wyzwoleniu go z ograniczeń narzucanych przez czas teraźniejszy i poszerzeniu jego świadomości. Nie ukrywam, że chciałbym, aby tym celom służyło także studiowanie psychologii społecznej. Psychologii społecznej uczy się wielu studentów  z innych niż psychologia kierunków, przygotowują się oni do wykonywania innej niż psychologia profesji. Dlatego próbowałem zająć się przede wszystkim tymi problemami, które w kontekście ogólnoludzkim posiadają największe znaczenie. Mam nadzieję, że dzięki temu książka ta przekazuje treści, które musi poznać przyszły psycholog, i jednocześnie czyni je dostępnymi dla szerszego grona czytelników.
Praca rozpoczyna się od rozdziału poświęconego omówieniu metod badawczych, jakie są stosowane w psychologii. Zawiera on m.in. wyjaśnienie, w jaki sposób fakty w ujęciu retrospektywnym nabierają wymiaru zdarzeń oczywistych, a wartości przyjmowane przez badaczy przenikają na grunt ich działalności zawodowej. Rozdział ten skrócono do minimum, zawierając  w nim tylko te wiadomości, które należy uznać za niezbędne przy dalszej lekturze podręcznika.
Kluczem, według którego została skonstruowana niniejsza praca, jest przyjęta w niej definicja psychologii społecznej jako nauki zajmującej się badaniem tego, jak ludzie spostrzegają siebie (część I), oddziałują na innych (część II) i odnoszą się do siebie (część III).
Część pierwsza została poświęcona myśleniu społecznemu. Przedstawia sposób, w jaki spostrzegamy siebie i innych. Porusza problem dokładności formułowanych sądów, funkcjonowania intuicji i tworzenia wyjaśnień.
Część druga analizuje problem wpływów społecznych. Koncentruje się wokół zagadnień kulturowych źródeł naszych postaw. Dowiadując się o konformizmie, perswazji i interakcjach grupowych, możemy lepiej rozpoznawać subtelne formy nacisku społecznego, z jakimi na co dzień mamy do czynienia.
Część trzecia wskazuje, w jaki sposób znajdują wyraz na poziomie postaw i zachowań stosunki społeczne, i to zarówno te o charakterze pozytywnym, jak i negatywnym. Porusza się między pojęciami dotyczącymi uprzedzeń i agresji, atrakcyjności międzyludzkiej i zachowań społecznych, na dynamice konfliktów i procesu pokojowego kończąc.
Możliwości praktycznego wykorzystania odkryć psychologii społecznej to kwestia nieustannie przewijająca się przez całą książkę. Szczególnie podkreślone zostały w rozdziałach zamykających każdą z trzech oddzielnych części. Jeden z nich, zatytułowany "Poznanie społeczne a ludzki dobrostan", omawia wkład psychologii społecznej w rozwój badań nad ludzkim zdrowiem.
Obecnemu wydaniu, tak jak poprzednim, starano się nadać jak najbardziej "wielokulturowy" charakter. Znalazło to wyraz w istotnie zmienionym potraktowaniu problemu wpływów kulturowych przedstawionym w rozdziale 6 oraz wzbogaceniu treści pozostałych rozdziałów wynikami badań pochodzącymi  z różnych krajów. Przy tych poprawkach zachowano podstawową strukturę podręcznika, w którym prezentacja wyników kolejnych eksperymentów ma być ilustracją podstawowych prawidłowości kierujących myśleniem, wpływami i stosunkami społecznymi. Miejmy nadzieję, że będzie to również dobrym krokiem w stronę zlikwidowania występujących między ludźmi podziałów.
Należy także wspomnieć, że obecnie prezentowane piąte wydanie zawiera 600 przejrzanych i ponownie dobranych cytatów oraz rozszerzenie zagadnień konstruowanych przez następujące pojęcia:
o "ja" - w rozdziale 2 ""Ja" w rzeczywistości społecznej";
o psychologia ewolucyjna - w znacznie zmienionym rozdziale 6 zatytułowanym obecnie "Płeć, geny a kultura";
o bliskie związki - w rozdziale 13 ze zmienionym tytułem "Atrakcyjność  a bliskość (intimacy)".
Ponadto dodano kilka ramek sygnowanych hasłem "Zza kurtyny", w których badacze dzielą się swymi osobistymi refleksjami i doświadczeniami. W końcu ponownie, tym razem według innego planu, zredagowano także treść każdego z rozdziałów. I tak, wykład prowadzony jest w ten sposób, że można wyróżnić w nim trzy lub cztery wyraźne części, z których każda jest poprzedzona słowem wstępnym, a kończy się krótkim podsumowaniem zawierającym streszczenie całego wywodu i przypomnienie najważniejszych terminów.
Podzielając przekonanie Thoreau, że "wszystko, co żyje, znajduje odbicie w mowie potocznej", starałem się, aby każdy paragraf nie tylko precyzyjnie, ale również zrozumiale formułował określoną myśl. Tak jak poprzednio definicje podstawowych pojęć zamieszczono na marginesie obok miejsca, gdzie po raz pierwszy pojawiają się w tekście.
Również do piątego oryginalnego wydania Psychologii społecznej przygotowano podręcznik dla nauczycieli oraz kasetę wideo przedstawiającą klasyczne eksperymenty psychologii społecznej.

 

Chociaż na okładce książki zamieszczono tylko jedno nazwisko, przyznać trzeba, że do jej powstania przyczynił się cały sztab uczonych. Nikt z nich co prawda nie może ponosić odpowiedzialności za słowa, które wyszły spod mojego pióra, ani żaden z nich nie byłby gotów w pełni zgodzić się z ich treścią. Jednak dzięki wskazówkom moich kolegów uczonych ta książka stała się niewątpliwie lepsza, niż mogłaby być w innym przypadku.
W kolejnym już wydaniu Psychologii społecznej zachowano wiele poprawek i uzupełnień, jakie przy przygotowaniu pierwszej wersji wnieśli liczni konsultanci i recenzenci. Pozostaję wdzięczny i składam podziękowania swym wielce szacownym kolegom, spośród których szczególnie pomocne były następujące osoby:

Robert Arkin, Ohio State University
Susan Beers, Sweet Briar College
George Bishop, National University of Singapore
Martin Bolt, Calvin College
Dorothea Braginsky, Fairfield University
Russell Clark, Florida State University
Jack Croxton, State University of New York at Fredonia
Anthony Doob, University of Toronto
Philip Finney, Southeast Missouri State University
William Froming, Pacific Graduate School of Psychology
Stephen Fugita, Santa Clara University
David A. Gershaw, Arizona Western College
Mary Alice Gordon, Southern Methodist University
Ranald Hansen, Oakland University
Elaine Hatfield, University of Hawaii
James L. Hilton, University of Michigan
Bert Hodges, Gordon College
William Ickes, University of Texas at Arlington
Marita Inglehart, University of Michigan
Chester Insko, University of North Carolina
Edward Jones, Princeton University
Judi Jones, Georgia Southern College
Martin Kaplan, Northern Illinois University
Janice Kelly, Purdue University
Douglas Kenrick, Arizona State University
Norbert Kerr, Michigan State University
Charles Kiesler, University of Missouri
David McMillen, Mississippi State University
Robert Millard, Vassar College
Arthur Miller, Miami University
Teru Morton, Vanderbilt University
Darren Newtson, University of Virginia
Chris O'Sullivan, Bucknell University
Paul Paulus, University of Texas at Arlington
Scott Plous, Wesleyan University
Nicholas Reuterman, Southern Illinois University of Edwardsville
Linda Silka, University of Lowell
Royce Singleton, Jr., College of the Holly Cross
Stephen Slane, Cleveland State University
Mark Snyder, University of Minnesota
Garold Stasser, Miami University
Homer Stavely, Keene State College
Elizabeth Tanke, University of Santa Clara
William Titus, Braircliff College
Tom Tyler, University of California, Berkeley
Rhoda Unger, Montclair State College
Billy Van Jones, Abilene Christian College
Mary Stewart Van Leeuwen, Calvin College
Ann L. Weber, University of North Carolina at Asheville
Gary Wells, Iowa State University
Bernard Whitley, Ball State University
Kipling Williams, University of Toledo
Midge Wilson, DePaul University

Przy okazji przygotowywania piątego wydania do tego licznego grona osób dołączyły nowe. I tak, wśród tych, którzy znaleźli czas i cierpliwość, aby przestudiować poprawiony tekst i podzielić się swoimi uwagami, znajdują się: Galen V. Bodenhausen, Michigan State University; David Buss, University of Michigan; Cynthia Crown, Xavier University; Mary Alice Gordon, Southern Methodist University; Allen Hart, University of Iowa; Marjorie Krebs, Gannon University; Robert D. Ridge, Brigham Young University; Richard A. Smith, University of Kentucky; Sheldon Solomon, Skidmore College; Ann L. Weber, University of North Carolina, Asheville; Daniel M. Wegner, University of Virginia.
Pragnę także wspomnieć o pomocy, jaką uzyskałem ze strony instytucji Hope College z Michigan i University of St. Andrews ze Szkocji. Zarówno panująca tam atmosfera, jak i spotkani ludzie sprawili, że praca nad kolejnym wydaniem Psychologii społecznej przerodziła się w intelektualną przygodę. Jack Ridl, poeta i eseista z Hope College, podjął się nielekkiej pracy nad formą stylistyczną całego tekstu, a Kathy Adamski, sekretarka z tej samej uczelni, zdjęła z mej głowy wiele problemów. Chociaż lista osób wymienionych  w tych podziękowaniach staje się coraz dłuższa, nie sposób pominąć Phyllis  i Ricka Vandervelde, którzy przygotowali całość do druku, oraz Ntsiki Sisulu i MaryLee Pikey, które brały udział w poszukiwaniu potrzebnych materiałów w zbiorach bibliotecznych oraz dokonały korekty tekstu. Dodatkowo MaryLee Pikey opracowała bibliografię.
Na końcu wypada oddać należne zasługi osobom z wydawnictwa McGraw-Hill. Nelsonowi Blackowi, bez którego zachęty nigdy nie zdobyłbym się na podjęcie takiego dzieła. Alison Meersschaert, która kierowała pracą nad pierwszym wydaniem i w trudnych momentach dodawała mi otuchy. Redaktor  Jeannine Ciliotta, która czuwała nad powstaniem obecnej wersji podręcznika, służąc nieocenionymi wskazówkami, wprowadzając wiele poprawek i trzymając "redakcyjne oko" nad całością. A także Jamesowi Belserowi, który nadzorował proces transformacji rękopisu w przygotowaną do druku książkę.
Pozostaję dłużnikiem wszystkich tych osób, które wspierały mnie w pisaniu Psychologii społecznej. Wspólna z nimi praca sprawiła, że twórczy trud stał się naprawdę inspirującym i satysfakcjonującym doświadczeniem.

DAVID G. MYERS
Hope College
Holland, MI 49422-9000
e-mail: myers @ hope.edu

 

 

ROZDZIAŁ 1


WPROWADZENIE
DO PSYCHOLOGII SPOŁECZNEJ

 

PSYCHOLOGIA SPOŁECZNA A NAUKI POKREWNE
PSYCHOLOGIA SPOŁECZNA A SOCJOLOGIA
PSYCHOLOGIA SPOŁECZNA A PSYCHOLOGIA OSOBOWOŚCI
POZIOMY WYJAŚNIANIA
PSYCHOLOGIA SPOŁECZNA A WARTOŚCI
JAWNE SPOSOBY PRZENIKANIA WARTOŚCI
NIEJAWNE SPOSOBY PRZENIKANIA WARTOŚCI
Subiektywne aspekty nauki o Wartości w koncepcjach psychologicznych o
Nie ma pomostu między "jest" a "powinno"
WIEDZIAŁEM TO WSZYSTKO PRZEDTEM, CZYLI CO RÓŻNI PSYCHOLOGIĘ    SPOŁECZNĄ OD WIEDZY POTOCZNEJ
JAK UPRAWIA SIĘ PSYCHOLOGIĘ SPOŁECZNĄ?
BADANIA KORELACYJNE, CZYLI W POSZUKIWANIU NATURALNYCH ZWIĄZKÓW
Korelacja a przyczynowość o Badania sondażowe
BADANIA EKSPERYMENTALNE, CZYLI W POSZUKIWANIU PRZYCZYN I SKUTKÓW
Kontrola: manipulowanie zmiennymi o Dobór losowy: wielki uśredniacz o
Problemy etyczne eksperymentowania
ZASTOSOWANIE TEORII: WYJAŚNIANIE I PRZEWIDYWANIE
GENERALIZACJA WNIOSKÓW: OD LABORATORIUM DO ŻYCIA

Powieściopisarz Herman Melville powiedział niegdyś, że "nasze żywoty są powiązane setkami niewidzialnych więzi". Psychologia społeczna - nauka badająca powiązania pomiędzy jednostkami - stara się czegoś na temat tych więzi dowiedzieć. Wstępem do tego jest postawienie pytań, które nurtują każdego z nas.

W jakim stopniu prawdziwy jest obraz rzeczywistości społecznej powstający w naszych umysłach?  Zachowania społeczne są nie tyle zależne od obiektywnej sytuacji, ile od jej interpretacji dokonywanej przez ludzi. Osoby szczęśliwe w swym małżeństwie, słysząc kąśliwą uwagę partnera "Czy nie mógłbyś chociaż raz odłożyć czegoś na właściwe miejsce?", uznają, że zachowanie to zostało podyktowane czynnikami zewnętrznymi (musiał mieć ciężki dzień). Natomiast osoby, których związek nie jest udany, w tej samej sytuacji dojdą do wniosku, że wynika ono z predyspozycji wewnętrznych współmałżonka (o rany, czy on kiedykolwiek bywa miły?) i prawdopodobnie podejmą kontratak. Co więcej, jeśli nauczyły się oczekiwać ze strony partnera przejawów wrogości, mogą się zachować tak, aby sprowokować go do wybuchu.
Jak się dowiemy z następnych rozdziałów, ludzie, którzy oczekują, że dziecko lekarza będzie błyszczeć, że osoby atrakcyjne będą ciepłe, a osoba z innej grupy nie będzie współpracować, często otrzymują to, czego oczekiwali. Wzajemna nieufność w kontaktach między USA i ZSRR spowodowała, że przez wiele lat oba te państwa traciły znaczną część swych zasobów na nuklearny wyścig zbrojeń. Senator J. William Fulbright zdawał sobie z tego sprawę i wyznał, że "podejrzewa, iż ich zachowanie jest w takim samym stopniu podyktowane nieufnością wobec naszych intencji, co nasze zachowanie podejrzeniami co do ich zamiarów. Znaczy to, że wywieramy wielki wpływ na politykę Związku Radzieckiego. Traktując go jak wroga, wzmacniamy jego wrogość".
Czy nasze przekonania społeczne są na podobnej zasadzie samospełniające się? I czy zdarza się też, że inni z góry przyjmując wobec nas jakieś nastawienie, wywołują nasze reakcje? Załóżmy, że ktoś potraktuje twoją nieśmiałość jako brak życzliwości. Czy nie może znaleźć potwierdzenia swej opinii, prowokując cię do wypowiedzenia na czyjś temat nieprzychylnej uwagi?

Czy dziesięć osób może podejmować głupsze decyzje niż jedna osoba?  Na początku lat sześćdziesiątych prezydent Kennedy, wspomagany przez zespół znakomitych i zaufanych doradców, zastanawiał się nad dalszą polityką rządu USA. Jednym z pierwszych podjętych przez nich kroków było przyjęcie przygotowanego przez CIA (Central Intelligence Agency) planu inwazji na Kubę, gdzie władzę zdobył komunista Fidel Castro. Wysokie morale panujące w zespole doradców sprzyjało nabraniu pewności, że plan nie może się nie powieść. Ponieważ nikt nie zdobył się na zdecydowaną krytykę planu, wszyscy sądzili, że aprobata dla niego jest jednomyślna. Inwazja zakończyła się całkowitą klęską. Niewielka grupa kubańskich dywersantów przeszkolonych i wyposażonych przez Amerykanów została z łatwością schwytana i odkryto ich powiązania z rządem Stanów Zjednoczonych. Kennedy głośno więc zadawał pytanie: "Jak mogliśmy być aż tak głupi?". Arthur Schlesinger zaś, jeden  z uczestników tamtych zdarzeń, w książce A Thousand Days czynił sobie wyrzuty, że "tak długo zachowywał milczenie w czasie narad grupy ekspertów  i nie zrobił nic więcej poza zadaniem kilku wyważonych pytań". Upatrywał przyczyn swej bezwolności w "atmosferze towarzyszącej naradom gabinetu, która niweczyła każdy zamiar położenia kresu roztrząsaniu owego niedorzecznego pomysłu zaatakowania Kuby" (1965, s. 255).
Znowu możemy się zastanawiać, czy uczestnictwo w grupie wywiera równie potężny wpływ na twoje i moje zachowanie. W jakim zakresie i w jaki sposób inni ludzie wpływają na nasze postawy i działania? Czy jako jednostki mamy szansę przeciwstawienia się naciskom grupy czy nawet przekonania jej do własnych racji?

Pomaganie sobie czy innym?  Pewnego jesiennego dnia 1987 roku z samochodu przewożącego gotówkę wypadła torba i wzdłuż ulicy Columbus w Ohio rozsypały się papierowe banknoty o łącznej wartości 2 milionów dolarów. Od kierowców, którzy zatrzymywali się, aby pomóc, odzyskano 100 tysięcy. Sądząc po sumie, jaka bezpowrotnie przepadła, większość wolała pomóc sobie. Gdy parę miesięcy później do podobnych zdarzeń doszło w San Francisco  i Toronto, rezultat był zbliżony. Przechodnie przywłaszczyli sobie większość pieniędzy (Bowen, 1988).
Jakiego typu sytuacje budzą w ludziach gotowość pomocy, a jakiego nieopanowaną chciwość? Co skłania nas do odczuwania sympatii, a co niechęci wobec innych? Co sprawia, że jednego traktujemy przyjaźnie, a drugiego wrogo?
Odpowiedź na te pytania jest związana z wzajemnym spostrzeganiem i oddziaływaniem na siebie ludzi. Tymi zagadnieniami zajmuje się właśnie psychologia społeczna. Bada je przy użyciu metod naukowych, rozszerzając naszą wiedzę na temat postaw i przekonań, konformizmu i niezależności, miłości i nienawiści. Przekładając to na język definicji formalnej, można stwierdzić, że psychologia społeczna jest nauką poświęconą badaniom tego, jak ludzie wzajemnie myślą o sobie, wpływają na siebie i kontaktują się ze sobą.
Psychologia społeczna nadal jest młodą gałęzią nauki. Wciąż przypominamy ludziom o tym i usprawiedliwiamy się jednocześnie, że nie dysponujemy pełnymi odpowiedziami na wszystkie ze stawianych pytań. Pierwszy eksperyment z psychologii społecznej został przeprowadzony dopiero pod koniec XIX wieku. Pierwsza książka została opublikowana dopiero w wieku XX. Natomiast o powstaniu zrębów psychologii społecznej w jej dzisiejszym kształcie możemy mówić nie wcześniej jak w latach trzydziestych minionego stulecia. Pierwszy ważny program badawczy został zrealizowany przez psychologów społecznych dopiero po wybuchu II wojny światowej. Zajęto się wówczas zagadnieniami przekonywania i kwestią morale wśród żołnierzy. W ten sposób wyznaczono aktualny do dnia dzisiejszego kierunek badań. Tylko w ostatnim dwudziestopięcioleciu więcej niż dwukrotnie zwiększyła się liczba czasopism poświęconych psychologii społecznej.
We współczesnej psychologii społecznej - stale rozszerzającej zakres swych zainteresowań - dominują następujące problemy:
o Z n a c z e n i e  s y t u a c j i. Wszyscy stanowimy wytwór kultury i okoliczności. Dlatego czasami, gdy zło krzewi się wokół nas, dobre intencje nie wystarczają i ulegamy fałszywej wierze lub dopuszczamy się okrucieństwa. Na początku lat dziewięćdziesiątych, gdy między bośniackimi Muzułmanami wybuchł konflikt, bandy młodych Serbów, których w normalnych okolicznościach chętnie powitano by jako sąsiadów, dopuszczały się brutalnych gwałtów.
o Z n a c z e n i e  o s o b y. Jesteśmy także twórcami świata społecznego. Ponosimy odpowiedzialność za istnienie zła, gdy uczestniczymy w grupie, gdzie ono króluje. W obliczu identycznych sytuacji nie wszyscy ludzie reagują tak samo. Niektórzy więźniowie polityczni wychodzą po latach na wolność jako przegrani i zgorzkniali. Inni zaś, jak Nelson Mandela z Republiki Południowej Afryki, zachowują dostatecznie dużo entuzjazmu, aby kontynuować działania na rzecz pojednania i pokoju.
o Z n a c z e n i e  p o z n a n i a. Ludzie zachowują się inaczej po części dlatego, że różnie spostrzegają i interpretują świat. Wiele zależy od tego, jak za pomocą własnej intuicji tłumaczymy sobie zdarzenia. Słysząc obraźliwe słowa przyjaciela, możemy pomyśleć, że chciał nam sprawić przykrość lub że ma dzisiaj zły humor, i w konsekwencji zareagować na tę samą sytuację diametralnie różnie. Rzeczywistość społeczna powstaje w wyniku naszych subiektywnych sądów. Istotne są również nasze przekonania na temat własnej osoby. Czy wykazujemy optymistyczne nastawienie wobec świata? Czy mamy poczucie, że kontrolujemy bieg zdarzeń? Czy spostrzegamy swoją pozycję  w hierarchii społecznej jako nadrzędną czy podrzędną? Tego typu myśli (poznania) decydują zarówno o naszych postawach, jak i zachowaniach.
o Z a s t o s o w a n i e  p r a w  p s y c h o l o g i i  s p o ł e c z n e j. Jak będziemy mieli okazję się przekonać, czytając kolejne strony tej książki, psychologowie społeczni w coraz szerszym zakresie potwierdzają użyteczność swych metod i teorii w rozwiązywaniu palących problemów społecznych. Podpowiadają, jak zapewnić ludziom zdrowie i emocjonalny dobrostan, udoskonalić funkcjonowanie systemu sprawiedliwości i chronić pokój światowy.
Zatem można spytać, na czym polega specyfika metod i teorii spotykanych w psychologii społecznej. Czym psychologia społeczna różni się od innych gałęzi psychologii i dziedzin nauki, takich jak choćby socjologia? Czy jej twórcy w swych naukowych poszukiwaniach pozostają pod wpływem wartości kulturowych i indywidualnych? Jakie procedury badawcze są stosowane w psychologii społecznej i jak można wykorzystać je w codziennych sytuacjach? Oto pytania, którymi będziemy się zajmować w niniejszym rozdziale.

 

Zainteresowanie psychologów społecznych koncentruje się na tym, jak spostrzegamy innych, kontaktujemy się między sobą i wzajemnie na siebie oddziałujemy. Ale identycznymi problemami zajmuje się również socjologia i psychologia osobowości. Na czym wobec tego polega specyfika psychologii społecznej?

PSYCHOLOGIA SPOŁECZNA A SOCJOLOGIA
Ludzie często mylą psychologię społeczną i socjologię. Rzeczywiście, wspólne dla obu nauk jest zajmowanie się zachowaniem ludzi w grupach. Podczas jednak gdy socjologowie pytają, jak funkcjonują grupy o różnej wielkości, od kilkuosobowych do tworzących całe społeczeństwa, psychologowie społeczni obserwują pojedynczego uczestnika grupy, jego sposób myślenia o innych, uleganie grupowym wpływom i wzajemne zależności. W tak określonej problematyce zawierają się również zagadnienia oddziaływania grupy na jednostkę i jednostki na grupę.
Oto kilka przykładów obrazujących różnicę. Socjolog w badaniach nad bliskimi związkami może określać tendencje towarzyszące zjawiskom zawierania małżeństw, rozwodów i wspólnego zamieszkiwania. Natomiast psycholog będzie się starał wyjaśnić, co sprawia, że dwoje ludzi zaczyna się sobie wzajemnie podobać. Inny przykład. Socjolog w badaniach nad postawami wobec mniejszości etnicznych może określać różnice istniejące w tym zakresie między przedstawicielami klasy średniej a osobami osiągającymi niższe dochody. Psycholog społeczny zaś będzie badał jednostkowy proces kształtowania się postaw wobec mniejszości.
Chociaż socjologowie i psychologowie posługują się w niektórych przypadkach tymi samymi metodami badawczymi, jednak generalnie w psychologii społecznej szersze zastosowanie znajduje metoda eksperymentu, w której badacz manipuluje wybraną zmienną. Wprowadza na przykład lub likwiduje presję ze strony grupy rówieśniczej, aby określić znaczenie tego czynnika. Socjolog dysponuje ograniczonymi możliwościami wykorzystania tej metody. Zmienne socjologiczne mają inny charakter i dlatego ze względów zarówno praktycznych, jak i etycznych manipulowanie nimi stwarza większe trudności. Nie można na przykład w prosty sposób uzyskać wpływu na taki czynnik, jakim jest status ekonomiczny badanych.

PSYCHOLOGIA SPOŁECZNA A PSYCHOLOGIA OSOBOWOŚCI
Obie wymienione dziedziny psychologii łączy wybór jednostki jako centrum zainteresowania. Dlatego Amerykańskie Towarzystwo Psychologiczne w ramach tych samych periodyków zamieszcza prace uczonych zajmujących się zarówno psychologią społeczną, jak i psychologią osobowości. A w tytule łączy spójnikiem nazwy obu tych działów psychologii, na przykład "Journal of Personality and Social Psychology" i "Personality and Social Psychology Bulletin". Różnica między nimi polega przede wszystkim na tym, że w psychologii społecznej spogląda się na człowieka w aspekcie jego relacji z innymi ludźmi. Natomiast psychologia osobowości interesuje się jednostkowymi, wewnętrznymi mechanizmami funkcjonowania człowieka i różnicami indywidualnymi, na przykład tym, dlaczego niektóre osoby są bardziej agresywne niż inne. Psychologia społeczna koncentruje się na wspólnych właściwościach ludzi, tworząc koncepcje wyjaśniające, jak w ogóle spostrzegamy innych i oddziałujemy na siebie wzajemnie. Psycholog społeczny rozpoczyna od zadania pytania: Jakie sytuacje społeczne sprawiają i dlaczego, że większość ludzi zachowuje się życzliwie lub okrutnie, przejawia konformizm czy niezależność, sympatię lub uprzedzenia.
Poza tym występują też inne różnice. Psychologia społeczna ma krótszą historię. Większość wielkich postaci psychologii osobowości, takich jak Zygmunt Freud, Carl Jung, Karen Horney, Abraham Maslow i Carl Rogers, żyła  i tworzyła do lat sześćdziesiątych XX wieku. Natomiast najbardziej znani psychologowie społeczni są wciąż naukowo aktywni. Również psychologia społeczna ma paru słynnych bohaterów (ludzi, którzy opracowali wielkie teorie)  i wielu mniej sławnych - twórczych badaczy, którzy wypracowali koncepcje o mniejszej skali. Niektórych znanych psychologów społecznych poznacie bliżej, czytając ich autobiograficzne notki sygnalizowane hasłem "Zza kurtyny".

POZIOMY WYJAŚNIANIA
Jeśli wziąć pod uwagę zakres przedmiotów akademickich, od nauk podstawowych, takich jak chemia i fizyka, do nauk integracyjnych, takich jak filozofia i teologia, to przedstawione w nich spojrzenie na człowieka czasami bardzo się różni. Wybór odpowiedniej perspektywy w rozważaniach o ludzkiej naturze zależy od tego, na jakim aspekcie problemu chcemy się skoncentrować. Weźmy na przykład pod uwagę uczucie miłości. Fizjolog określiłby je jako stan pobudzenia. Psycholog społeczny zbadałby, jak określone cechy i warunki, takie jak atrakcyjny wygląd, podobieństwo partnera do nas i częsty kontakt, wzmacniają wzajemną więź. Poeta wyraziłby w słowach piękno uczucia łączącego dwoje ludzi. Teolog opisałby miłość jako zadanie dane nam przez Boga, które mamy realizować w kontaktach z innymi.
Nie należy zakładać, że tylko jeden poziom wyjaśniania jest słuszny. Miłość definiowana w języku fizjologii i emocji ukazuje po prostu dwa odmienne sposoby patrzenia na te same fakty. Między tymi poziomami nie zachodzi konflikt, ani też nie toczy się walka. Teorie naukowe nie zastępują ani nie dyskredytują opisów literatury pięknej czy wywodów filozoficznych. Między wyjaśnieniem istnienia powszechnego zakazu stosunków kazirodczych oferowanym przez ewolucjonistów, socjologów i teologów nie ma sprzeczności. Poglądy, że zrodził się on z obawy przed karą, jaką za współżycie z krewnymi wymierza natura, działając poprzez prawa genetyki, lub że służy przetrwaniu rodziny, czy też stanowi realizację prawa moralnego, nie wykluczają się wzajemnie (rycina 1-1).
Przyjęcie, że istnieje wiele równoważnych poziomów wyjaśniania tych samych zjawisk, sugeruje, że dopiero razem składają się one na pełen obraz rzeczywistości. To tak, jakbyśmy płaski rysunek zastąpili trójwymiarowym. Czy nie odzwierciedla on pełniej otaczającego nas świata? Uznanie komplementarności wielu perspektyw poznawczych zwalnia nas z toczenia jałowych dysput poświęconych kwestii, czy ludzką naturę należy opisywać w sposób subiektywny czy przy użyciu kategorii obiektywnych. Obie drogi poszukiwania prawdy o człowieku są właściwe. Chociaż w książce tej skupiamy się przede wszystkim na rezultatach badań naukowych, nie lekceważymy alternatywnych źródeł informacji. Andrew Greeley (1976), socjolog, stwierdza: "Dokładając wszelkich starań, psychologia nie jest w stanie wyjaśnić sensu ludzkiej egzystencji, znaczenia jednostkowego życia i ostatecznego przeznaczenia każdego z nas". Psychologowie społeczni formułują wiele istotnych pytań, ale nie ma wśród nich pytania o sens naszego istnienia. Psychologia społeczna ukazuje jedną z ważnych perspektyw, jaką można przyjąć, starając się poznać i zrozumieć człowieka, nie jest jednak jedyną taką perspektywą.
Psychologia społeczna stanowi dziedzinę nauki poświęconą badaniu, w jaki sposób ludzie spostrzegają innych, kontaktują się między sobą i wzajemnie na siebie oddziałują. Choć ma wiele wspólnego z psychologią i socjologią, stanowi jednak odrębną dyscyplinę. Od socjologii odróżnia ją większa koncentracja na pojedynczym człowieku w zakresie przedmiotu i częstsze wykorzystanie procedury eksperymentalnej w zakresie metodologii. W porównaniu natomiast z psychologią osobowości mniejszą wagę przywiązuje się w niej do różnic indywidualnych, a większą do ogólnych prawidłowości rządzących społecznym spostrzeganiem i oddziaływaniem. Psychologia społeczna jest nauką środowiskową. Ukazuje bowiem, jaki wpływ na nasze zachowanie mają warunki społeczne. Istnieje wiele równorzędnych i komplementarnych perspektyw, które można obrać, dążąc do poznania ludzkiej natury. Każda z nich oferuje własny zbiór pytań i dostarcza specyficznych odpowiedzi. Należy podkreślić, że prezentowane w ich ramach poglądy nie są sprzeczne, lecz dopełniają się wzajemnie, tworząc pełen obraz rzeczywistości.

 

Każdy psycholog społeczny wyznaje pewne wartości, które nieuchronnie znajdują odbicie w tym, co robi. Czasami sposób, w jaki przenikają one na grunt działalności zawodowej, jest oczywisty i łatwo dostrzegalny. Kiedy indziej dochodzi do tego w sposób skryty i niewidoczny.
Przed chwilą stwierdziłem, że psycholog społeczny stara się patrzeć na zachowanie człowieka bardziej z naukowego niż subiektywnego punktu widzenia. Psychologia społeczna zaś w większym stopniu stanowi zbiór procedur badawczych, które służą dochodzeniu do odpowiedzi, aniżeli zbiór naukowych odkryć. W nauce, podobnie jak w sądzie podczas rozprawy, opinie osobiste nikogo nie interesują. Kiedy jakaś teza zostanie postawiona w stan "oskarżenia", o zapadającym werdykcie decydują zgromadzone dowody. Jednak czy psychologowie społeczni, przyjmując tak jak inni ludzie pewne wartości, są  w stanie zachować pełen obiektywizm? Czy ich poglądy dotyczące tego, jak powinien wyglądać świat i jak powinni zachowywać się ludzie, nie pozbawiają ich bezstronności? I czy wobec tego psychologowie społeczni prezentują rzeczywiście naukowe podejście?

JAWNE SPOSOBY PRZENIKANIA WARTOŚCI
Wartości decydują przede wszystkim o wyborze problematyki badawczej i przemijających modach na pewne obszary badań. Nieprzypadkowo uprzedzeniami zainteresowano się w latach czterdziestych XX wieku, gdy Europę zalewała fala faszyzmu. Badania nad konformizmem zaczęły się pojawiać w publikacjach naukowych w latach pięćdziesiątych, gdy modą rządziło hasło uniformizacji,  a maccartyzm stał się synonimem nietolerancji wobec wszelkiej odmienności. Problem agresji znalazł się w centrum uwagi w latach sześćdziesiątych, czyli  w okresie społecznych zamieszek i wzrostu przestępczości w Ameryce. Nietrudno również się domyślić, dlaczego na temat różnic płciowych i seksizmu pisano najwięcej w latach siedemdziesiątych, na temat psychologicznego aspektu narastającego wyścigu zbrojeń w latach osiemdziesiątych, a zachowań ludzi w obliczu konfrontacji z innymi kulturami w latach dziewięćdziesiątych. Rozwój powyższych kierunków badań stanowił odpowiedź na najbardziej palące problemy społeczne tamtych czasów. Psychologia społeczna stanowi odbicie historii społecznej.
Wpływ na kształtowanie osobistych zainteresowań mają również wartości (Campbell, 1975; Moynihan, 1979). Czy obserwując swoich kolegów, zauważyłeś może, że ci, którzy wybrali nauki humanistyczne, przyrodnicze i społeczne, w jakiś sposób różnią się między sobą? Czy psychologia i socjologia  w sposób naturalny nie przyciągają ludzi gotowych podważyć nakazy tradycji  i pragnących bardziej współuczestniczyć w tworzeniu przyszłości, niż przyczyniać się do utrwalania śladów przeszłości?
W końcu wartości wkraczają do królestwa psychologii społecznej bezpośrednio w postaci przedmiotu badań. Psychologowie społeczni śledzą, jak się kształtują i zmieniają wartości, i zastanawiają się, dlaczego ulegają one modyfikacji oraz w jaki sposób wpływają na nasze postawy i postępowanie. Natomiast nie odpowiadają na pytanie, które z nich są słuszne, a które nie.

NIEJAWNE SPOSOBY PRZENIKANIA WARTOŚCI
Znacznie rzadziej potrafimy rozpoznać mniej oczywiste sytuacje prowadzące do tego, że poglądy wynikające z przyjmowanego systemu wartości przybierają formę naukowych twierdzeń. Przeanalizujmy trzy sposoby dokonywania się tego procesu w psychologii społecznej i naukach pokrewnych.

SUBIEKTYWNE ASPEKTY NAUKI
Zarówno w środowiskach psychologów, jak i filozofów wzrasta akceptacja poglądu, że nauka nie jest w pełni obiektywna, jak niegdyś sądzono. Uczeni nie odczytują wprost księgi przyrody, lecz interpretują jej zawartość w języku znanych im kategorii umysłowych. W codziennym życiu także spostrzegamy świat poprzez pryzmat posiadanych schematów. Oderwij się na chwilę od tekstu i przypatrz się rycinie 1-2. Co widzisz?
Czy dostrzegasz dalmatyńczyka węszącego z nosem przy ziemi? Dla większości ludzi nieuprzedzonych, co mogą zobaczyć wśród masy kropek, czarne punkty nie układają się zwykle w kształt psa. Skoro jednak oczekują, że ujrzą konkretny obiekt, ich nastawienie kieruje dokonywaną interpretacją i wtedy nierozpoznanie dalmatyńczyka staje się prawie niemożliwe. Oto sposób, w jaki działa nasz umysł. Czytając niniejszy tekst, prawdopodobnie aż do tej chwili nie zdawałeś sobie sprawy, że oglądasz również czubek swego nosa. Ponieważ nie interesowało cię jego śledzenie, twój umysł wymazał ze świadomości fakt znajdowania się go w polu widzenia. Wpływ oczekiwań na proces spostrzegania jest podstawową prawidłowością związaną z funkcjonowaniem umysłu ludzkiego.
Mecz futbolowy Princeton-Dartmouth z 1951 roku dostarczył świadectw na to, jak nasze opinie mogą wpływać na interpretację wydarzeń (Hastorf i Cantril, 1954; patrz także Loy i Andrews, 1981). Wspomniany mecz zapisał się niechlubnie w historii rywalizacji sportowej obu szkół z powodu wielu fauli  i brutalnej gry zawodników. Jeden z rozgrywających z Princeton został otoczony i zgnieciony przez rywali, doznając złamania nosa. Wówczas na boisku wybuchła bijatyka i wielu innych zawodników odniosło obrażenia.
Niedługo potem w ramach eksperymentu psychologicznego uczniom obu szkół wyświetlano film rejestrujący "pamiętne" spotkanie obu drużyn. Kiedy uczniom powierzono role sędziów, prosząc ich o odnotowywanie każdego przypadku złamania zasad gry przez któregoś z zawodników i wskazanie winowajcy, okazało się, że sentyment do własnej drużyny w dużym stopniu zaważył na ich sądach. I tak, w oczach uczniów z Princeton zwykle zawodnicy  z ich własnej drużyny stawali się obiektem nieuzasadnionej agresji przeciwnika. Dostrzegli też dwukrotnie więcej przewinień drużyny Dartmouth niż jej własni kibice. Należy przyjąć, że istnieje jakaś zewnętrzna, obiektywna rzeczywistość, ale zarówno w nauce, jak i w życiu codziennym spostrzegamy to przez pryzmat naszych przekonań i wartości.
Ponieważ środowiska uczonych pracujących w danej dziedzinie skupiają zwykle osoby prezentujące zbliżony światopogląd i zaplecze kulturowe, z reguły przyjmuje się w nich identyczne założenia, których słuszności nikt nie podważa. Również my mamy założenia, czyli najważniejsze, nieweryfikowane  w toku doświadczeń wspólne przekonania, które europejscy psychologowie społeczni nazywają naszymi reprezentacjami społecznymi (Augoustinos i Innes, 1990; Moscovici, 1988). Czasami jednak zdarza się, że zjawi się ktoś z zewnątrz  i uświadomi badaczom te założenia. I tak, w latach osiemdziesiątych do podjęcia dyskusji nad tym, co do tej pory wydawało się oczywiste i niewymagające uzasadnienia, przyczynił się ruch marksistowski i feministyczny. Na psychologów społecznych przypuszczono atak. Feministki zarzuciły im, że będąc w większości sympatykami konserwatywnego skrzydła politycznego, skłonni są akceptować biologiczne wyjaśnienie obserwowanych między kobietami a mężczyznami różnic w zachowaniach społecznych (Unger, 1985). Z kolei marksiści oskarżyli ich o hołdowanie idei indywidualizmu i rywalizacji, która z góry prowadzi do przyjęcia, że konformizm jest zły, a osiągnięcia indywidualne dobre. Oczywiście przy tej okazji feministki i marksiści propagowali wiele własnych założeń. W rozdziale 2 dowiemy się o innych sytuacjach, kiedy nasze niewypowiadane na głos przekonania decydują o interpretacji rzeczywistości. Najważniejsze jest jednak zrozumienie, że nasze postępowanie zależy nie tyle od sytuacji takiej, jaka ona jest, ile od sytuacji takiej, jaką ją tworzymy.

WARTOŚCI W KONCEPCJACH PSYCHOLOGICZNYCH
Wartości znajdują odbicie także w koncepcjach psychologicznych. Weźmy pod uwagę podejmowane przez psychologów wysiłki zmierzające do opisania, na czym polega "dobre życie". Dzielą oni ludzi na dojrzałych i niedojrzałych, dobrze i źle przystosowanych, zdrowych i zaburzonych psychicznie. Operują tymi kategoriami tak, jakby stanowiły one usankcjonowanie stanu faktycznego. Tymczasem podstawą ich wprowadzenia są tylko sądy wartościujące. Na przykład jeden z najwybitniejszych teoretyków osobowości Abraham Maslow stał się znany dzięki wnikliwie przedstawionej charakterystyce osób samorealizujących się, czyli jednostek, które mając zaspokojone potrzeby bytowe, bezpieczeństwa, "przynależności" i potwierdzenia własnej wartości, przekraczają wyznaczone przez nie granice aktywności i pełniej realizują ludzkie możliwości. Niewielu czytelników jego prac zwróciło uwagę, że Maslow kierując się własnym systemem wartości, dobrał odpowiednio próbę osób, które osiągnęły zdolność samorealizacji. Niewątpliwie zaowocowało to opisem świadczącym o niezwykłej wrażliwości autora. Jednak zawarte w jego koncepcji terminy definiujące osobowość człowieka samorealizującego się, takie jak spontaniczność, autonomia, mistyczny sposób przeżywania świata, stanowią odzwierciedlenie wartości, które sam autor uznał za najważniejsze. Gdyby wzorami byli dla niego Napoleon, Aleksander Wielki i John D. Rockefeller, Sr., powstałaby zupełnie inna charakterystyka jednostki samorealizującej się (Smith, 1978).
Również rady udzielane przez psychologów podyktowane są wartościami, w które oni sami wierzą. Kiedy osoby zajmujące się zawodowo promocją zdrowia psychicznego, mówią nam, jak żyć, specjaliści od wychowania tłumaczą, jak postępować z dziećmi, a terapeuci przekonują nas do odstąpienia od spełniania cudzych oczekiwań, przedstawiają nam swój świat wartości. Wielu ludzi nieświadomych tego zawierza całkowicie fachowcom od "ludzkich problemów". Tymczasem wybór wartości nie powinien być narzucony przez to, co uczeni i psychologowie przedstawiają jako słuszne, lecz stanowić samodzielną decyzję każdego człowieka. Nauka może nam pomóc zrozumieć, jak skuteczniej realizować własne zamierzenia. W żadnym wypadku nie dostarcza jednak odpowiedzi na pytanie o ostateczne moralne zobowiązanie, kierunek, cel oraz sens naszego życia.
Poglądy na temat wartości przenikają także do naukowych koncepcji, nawet tych które są poparte przeprowadzonymi badaniami. Przypuśćmy, że otrzymałeś do wypełnienia kwestionariusz osobowości. Po obliczeniu wyników psycholog oznajmia ci, że "odznaczasz się wysoką samooceną, cechuje cię niski poziom lęku i masz wyjątkowo silne ego". "Oho - myślisz - podejrzewałem, że tak jest, ale dobrze mieć pewność". Zbiegiem okoliczności trafiasz chwilę potem do drugiego psychologa, który na wstępie wręcza ci bardzo podobny kwestionariusz, zawierający część tych samych co poprzedni pytań. Po zakończeniu badań informuje cię, że "wykazujesz postawę obronną i charakteryzujesz się słabym wglądem we własne problemy". "Jak to możliwe?" Nie możesz pogodzić się z tym, co usłyszałeś, przecież "tamten psycholog mówił o mnie takie miłe rzeczy". Tymczasem nie ma w tym nic dziwnego. Wszystkie użyte przez obu psychologów sformułowania dotyczą identycznego wyniku punktowego i tej samej właściwości psychicznej, skłonności do opisywania siebie samego w pozytywnych kategoriach i niedostrzegania własnych trudności. Czy powinniśmy nazywać to wysoką samooceną, czy też postawą obronną, jest kwestią do dyskusji. Określenia, jakimi posłuży się psycholog, zależą od tego, co on sam sądzi na temat opisywanej prawidłowości funkcjonowania.
Za to, że do języka psychologii zakradają się sądy wartościujące, nie należy psychologów obwiniać. Jest to generalna cecha ludzkiego języka, że do opisywania tych samych zjawisk służą w nim słowa o pozytywnym i negatywnym wydźwięku. To, czy określimy uczestnika wojny partyzanckiej jako "terrorystę" czy "obrońcę wolności", zależy od tego, po której stronie lokujemy swoje sympatie. To, czy pomoc społeczną uznamy za przywilej bogatych państw czy spełnienie obowiązku wobec biednych, zależy od naszych poglądów politycznych. Kiedy "oni" wywyższają swój kraj i jego mieszkańców, nazywamy ich nacjonalistami. Kiedy my to robimy, nazywamy siebie patriotami. Nasz własny system wartości decyduje o tym, czy kogoś uwikłanego w pozamałżeński romans uznamy za zwolennika "wolności małżeńskiej" czy "cudzołożnika". Pranie mózgu to oddziaływanie społeczne, które wywołuje nasz sprzeciw. Perwersja w seksie zaczyna się poza granicami, do których my sami docieramy. Uwagi o "ambitnym" mężczyźnie, "agresywnej" kobiecie, "ostrożnym" chłopcu czy "bojaźliwej" dziewczynce przenoszą ukryty komunikat.
Powtórzę więc raz jeszcze. Podstawą konstruowanych przez nas definicji zdrowia psychicznego i samooceny, używanych terminów psychologicznych oraz rad udzielanych innym, w jaki sposób powinni przeżyć swoje życie, są określone założenia na temat wartości. W dalszej części książki znajdą się przykłady koncepcji psychologicznych skrywających pewne sądy wartościujące. Nie jest jednak moją intencją wytykanie komukolwiek błędów, lecz pokazanie, że już na etapie nazywania zjawisk praca badawcza podporządkowana jest prawom, według których działa człowiek. Dlatego w sposób naturalny i nieunikniony przekonania i wartości wywierają wpływ zarówno na to, co psychologowie społeczni myślą, jak i piszą.

NIE MA POMOSTU MIĘDZY "JEST" A "POWINNO"
Często błędy uczonych zajmujących się naukami społecznymi rodzą się z trudnej do odparcia pokusy, aby od opisu, jaki świat jest, przejść do zaleceń, jaki być powinien. W filozofii nazywane jest to błędem oczywistości. Tymczasem dzisiaj "jest" od "powinno", opis naukowy od wskazań etycznych, oddziela taka sama bariera nie do przebycia jak 200 lat temu, gdy pisał o tym David Hume. Z żadnego studium poświęconego ludzkim zachowaniom (np. w sferze seksualnej) nie można  w drodze logicznej wyprowadzić wniosków, jakiego rodzaju reakcje są właściwe. Z tego, że większość ludzi coś robi, nie wynika, że jest to dobre. Podobnie jak to, że większość ludzi czegoś nie robi, nie pozwala nam zakładać, iż jest to złe. Jeżeli zdarza nam się od stwierdzeń opartych na faktach przejść do zaleceń, jak należy urządzać świat, to zaszczepiamy innym nasz własny system wartości.
Tak oto, na różne sposoby, czasami jawnie, czasami skrycie, wartości przyjmowane przez psychologów społecznych znajdują odzwierciedlenie w ich pracy. To dotyczy nie tylko tej specyficznej grupy zawodowej, lecz wszystkich ludzi. Nasze wartości i przekonania powodują, że każdy na swój własny, nieco inny sposób odczytuje rzeczywistość. Aby dowiedzieć się, jak wiele założeń zarówno w postaci sądów wartościujących, jak i społecznych reprezentacji kieruje naszym spostrzeganiem, wystarczy znaleźć się w innym obszarze kulturowym. Wyprawy takie będziemy zresztą od czasu do czasu podejmować na stronach niniejszej książki.
Jaką refleksją zakończymy nasze rozważania? Czy zdając sobie sprawę  z subiektywności nauki, powinniśmy zaniechać jej uprawiania? Wręcz przeciwnie. Uświadomienie sobie, że myśleniu ludzkiemu towarzyszy nieodłącznie interpretacja, dostarcza uzasadnienia dla istnienia nauki. Jedynie poprzez stałą konfrontację naszych przekonań z faktami, przy użyciu wszystkich znanych nam sposobów, możemy hamować i kontrolować nasze stronnicze nastawienia. Skoro jesteśmy zmuszeni oglądać świat zza szyby, należy oczyścić ją  z wszelkiego brudu. Służą temu naukowe metody obserwacji i eksperymentu.

Uznawane przez psychologów społecznych wartości wywierają wpływ na ich pracę zarówno w sposób jawny, na przykład dyktując wybór problematyki badawczej, jak i skryty, na przykład decydując o przyjęciu określonych założeń, posługiwaniu się specyficznymi terminami i udzielaniu ludziom rad o takiej,  a nie innej treści. Wśród uczonych pogłębia się świadomość, że opisy naukowe są subiektywne, a za koncepcjami i pojęciami funkcjonującymi w psychologii społecznej skrywają się sądy wartościujące, że przepaść oddzielająca naukę od pobożnych życzeń jest nie do pokonania. Przenikanie wartości do obszaru psychologii społecznej nie jest zjawiskiem charakterystycznym jedynie dla tej dyscypliny naukowej i nie stawia uczonych w kłopotliwej sytuacji. Właśnie dlatego, że ludzkie myślenie rzadko bywa wolne od przeżyć osobistych: (1) potrzebujemy systematycznych badań i obserwacji, w świetle których moglibyśmy weryfikować własne idee, (2) psychologowie społeczni z różnych stron świata  i obszarów kulturowych powinni dzielić się swymi pomysłami i odkryciami.

 

 

Czy dzięki psychologii społecznej możemy dowiedzieć się czegoś nowego  o człowieku, czy tylko uzyskać opis tego, co oczywiste?
Wiele prezentowanych w tej książce odkryć psychologicznych dotyczy prawidłowości, z których istnienia dawno zdawałeś sobie sprawę, jako że psychologia społeczna jest wszędzie wokół ciebie. Codziennie obserwujemy ludzi, którzy myślą, kontaktują się ze sobą i oddziałują na siebie wzajemnie. W ciągu wieków filozofowie, pisarze i poeci zastanawiali się nad ludzkim zachowaniem, często zawierając w swych dziełach zaskakująco celne refleksje.
Czy wobec tego możemy stwierdzić, że psychologia społeczna wyraża językiem nauki nasze zdroworozsądkowe intuicje? Stawia się jej dwojakiego rodzaju, wzajemnie się zresztą wykluczające, zarzuty. Albo się stwierdza, że zajmuje się ona truizmami, albo że jest niebezpieczna, ponieważ pokazuje, jak można manipulować ludźmi. Czy pierwsza krytyka jest uzasadniona? Czy psychologia społeczna nazywa i opisuje prawdy, które każdy i tak intuicyjnie przeczuwa?
Taki pogląd wyraził Cullen Murphy (1990), który napisał, że "psychologowie społeczni codziennie wyruszają, aby poznawać świat i codziennie stwierdzają, że ludzie zachowują się dokładnie tak, jak należałoby się spodziewać". Prawie pół wieku przedtem Arthur Schlesinger, Jr. (1949), historyk, wygłosił podobną krytykę w odpowiedzi na opublikowane w dwóch numerach  "The American Soldier" wyniki badań nad grupą żołnierzy biorących udział w II wojnie światowej. Uznał, że psychologowie społeczni nie zrobili w tym przypadku nic więcej poza nader "niezgrabnym wyrażeniem wiedzy zdroworozsądkowej".
Czy miał powody, aby tak twierdzić? Przyjrzyjmy się kilku wnioskom  z owych badań, cytując autentyczne fragmenty artykułu i parafrazując treść komentarzy, jakimi opatrzył je Paul Lazarsfeld (1949):
1. Lepiej wykształceni żołnierze przeżywają więcej problemów adaptacyjnych niż gorzej wykształceni (intelektualiści gorzej radzą sobie ze stresem towarzyszącym wojnie niż ci, których cechuje życiowa zaradność).
2. Żołnierze z Południa lepiej znoszą gorący klimat wyspowy Morza Południowego niż żołnierze z Północy (Południowcy są bardziej przyzwyczajeni do upałów).
3. Biali szeregowcy częściej awansują do stopni podoficerskich niż czarni (lata niewolnictwa pozbawiły czarnych motywacji osiągnięć).
4. Czarni z Południa wolą białych oficerów pochodzących także z Południa od oficerów z Północy (ponieważ osoby mieszkające na Południu przejawiały więcej doświadczenia i umiejętności w kontaktach z czarnymi żołnierzami).
5. W czasie trwania walk żołnierze wyrażają większą chęć powrotu do domu niż po ich zakończeniu (biorąc udział w działaniach wojennych, mieli stałe poczucie śmiertelnego zagrożenia).
Typowa prawidłowość związana z wiedzą zdroworozsądkową polega na tym, że zazwyczaj staje się ona dostępna, gdy zapoznamy się z określonymi informacjami. Wszystko wydaje nam się o wiele bardziej logiczne i oczywiste po usłyszeniu czyjejś interpretacji obserwowanych zależności niż przed zapoznaniem się z nią. Eksperymenty dowiodły, że gdy ludziom przedstawiane są wnioski płynące z badań, uważają je za znacznie mniej zaskakujące niż wówczas, gdy informuje się ich tylko o procedurze badawczej i spodziewanych wynikach (Slovic i Fischhoff, 1977).
Daphna Baratz (1983) przedstawiała studentom college'u pewne odkrycia nauk społecznych. Część opisywanych przez nią prawidłowości była prawdziwa, część natomiast fałszywa, stworzona na zasadzie odwrócenia rzeczywistych zależności. I tak mówiła im na przykład, że "w okresach wzrostu gospodarczego ludzie wydają proporcjonalnie więcej swych dochodów niż w czasach recesji" oraz że "ludzie uczęszczający regularnie do kościoła z reguły posiadają więcej dzieci aniżeli odwiedzający kościół sporadycznie". Bez względu na prawdziwość przedstawianych zależności większość studentów oceniała, że prawdopodobnie domyśliłaby się ich istnienia.
Być może sam doświadczyłeś sygnalizowanego zjawiska, czytając podsumowanie Lazarsfelda wyników badań opublikowanych w "The American Soldier". Nie uprzedziliśmy cię jednak, że kiedy krytyka umilkła, Lazarsfeld oznajmił, iż każda z przedstawionych przez niego zależności stanowi dokładną odwrotność tego, co rzeczywiście stwierdzono w badaniach. Prawdą jest bowiem, że żołnierze o niskim poziomie wykształcenia przeżywali więcej problemów adaptacyjnych. Ci, którzy byli z Południa, gorzej znosili klimat tropikalny. Czarni częściej uzyskiwali promocję itd. Wprowadzenie opinii publicznej w błąd autor uzasadnił świadomością, że "gdyby od razu przedstawił prawdziwe wyniki badań, zdeprecjonowano by ich znaczenie, uznając, iż owocem pracy uczonych jest potwierdzenie oczywistości. Tymczasem zarzut, że coś stanowi "oczywistość", nie ma w ogóle racji bytu. Każdą bowiem ludzką reakcję można logicznie wytłumaczyć. Ważne jest natomiast zdobycie wiedzy o tym, które reakcje występują najczęściej i w jakich warunkach".
Podobnie w codziennym życiu nie spodziewamy się wystąpienia pewnych zdarzeń dopóty, dopóki nie uzyskają one statusu faktów. Wówczas dopiero dostrzegamy wyraźne przesłanki zapowiadające ich nadejście i wydaje nam się oczywiste, że tak właśnie musiało być. Gdy Ronald Reagan odniósł zwycięstwo nad Jimmym Carterem w wyborach w 1980 roku, komentatorzy pewni jego porażki jeszcze przed dniem wyborów pisali, że "klęskę polityczną Ronalda Reagana należy uznać za zrozumiałą i niebudzącą zaskoczenia". Dzień przed ostatecznym rozstrzygnięciem Mark Leary (1982) zapytywał ludzi, jak sądzą, jaki procent wyborców będzie głosował na obydwu kandydatów. W sondażu minimalnie większa liczba ankietowanych przewidziała zwycięstwo  Reagana. Dzień po ogłoszeniu wyników badacz zwrócił się do przechodniów z kolejnym pytaniem: "Jaki rezultat wyborów przewidywali poprzedniego dnia?". Odpowiedzi okazały się niezgodne z przedwyborczym sondażem, ale za to znacznie bliższe rzeczywistych wyników. Jak powiedział niegdyś duński filozof i teolog, Soren Kierkegaard: "Żyjemy tym, co widzimy, patrząc do przodu, lecz rozumiemy to, co dostrzegamy, oglądając się wstecz".
Jeśli owa stronniczość wglądu, nazywana również zjawiskiem "wiedziałem to przedtem", występuje powszechnie, to można odnosić wrażenie, że wszystko, o czym czytamy, jest nam dobrze znane. W rzeczywistości niemal każdy wynik eksperymentu, który został naukowo wytłumaczony, wydaje się zgodny z logiką, ale dopiero wówczas, gdy go poznamy. Samodzielnie można przeprowadzić doświadczenie, które ujawnia istnienie opisanego zjawiska. Poproś połowę osób z grupy o wypowiedzenie prognoz dotyczących jakiś bliskich wydarzeń, na przykład wyborów. Następnie tydzień po zweryfikowaniu ich sądów zapytaj drugą połowę, jak przewidywałaby rozwój wypadków tydzień przedtem. Gdy Senat Stanów Zjednoczonych miał głosować w sprawie kontrowersyjnej nominacji Clarence'a Thomasa do Sądu Najwyższego, Martin Bold i John Brink (1991) wykorzystali okazję, aby takie doświadczenie przeprowadzić. Zapytali studentów Calvin College, jaką decyzję wyda Senat. 58 procent ankietowanych prawidłowo odgadło, że Senat zaakceptuje nominację Thomasa. Tymczasem, gdy po przeprowadzonym głosowaniu uczeni poprosili studentów, aby przypomnieli sobie, jaki rezultat głosowania prognozowali, 78 procent z przekonaniem stwierdziło, iż "tak właśnie myślało, że nominacja zostanie zaakceptowana". Jest to jeden z możliwych sposobów wywołania interesującego nas zjawiska. Inny polega na przedstawieniu grupie odmiennej postaci zależności między dowolnymi zjawiskami: jednej połowie prawdziwej i drugiej odwrotnej od prawdziwej. Niektórym osobom z grupy można powiedzieć na przykład, że:

Psychologowie społeczni odkryli, iż przy tworzeniu związków opartych na przyjaźni lub miłości poszukujemy osób o cechach przeciwnych do naszych. Prawda ta zawarta jest w dobrze znanym powiedzeniu o przyciąganiu się przeciwieństw.

Pozostałych zaś można poinformować, że:

Psychologowie społeczni odkryli, iż przy tworzeniu związków opartych na przyjaźni lub miłości poszukujemy osób o cechach podobnych do naszych. Prawda ta wyraża się w powiedzeniu, że swój ciągnie do swego.

Następnie należy poprosić badanych, aby postarali się znaleźć wytłumaczenie przedstawionych zależności między stopniem podobieństwa a spostrzeganą atrakcyjnością, i zapytać, czy uważają ją za "zaskakującą" czy "zgodną z oczekiwaniami". Prawdopodobnie niemal wszyscy, bez względu na to, jaką prawidłowość im przedstawiono, uznaliby ją za możliwą do przewidzenia i zgodną z logiką zdroworozsądkową.
Jak pokazują wybrane przykłady, dysponujemy pokaźnym zbiorem starodawnych mądrości, aby znaleźć odpowiedni komentarz na dowolną okazję. Ponieważ w każdym wypadku otrzymywane w badaniach rezultaty można uzasadnić za pomocą logiki, należy się spodziewać, że zawierają one jakąś prawdę dawno już odkrytą. I tak mamy wybór, czy dołączyć do głosu Johna Donne'a mówiącego, że "żaden człowiek nie jest samotną wyspą", czy powtórzyć za Thomasem Wolfe'em, że "każdy człowiek jest samotną wyspą"? Jeśli psycholog społeczny twierdzi, że rozstanie "wzmacnia uczucia romantyczne między partnerami", Joe Public wykrzyknie: "I za to dostajecie pieniądze! Każdy przecież wie, że "nieobecność sprawia, iż serce nabrzmiewa czułością"". Jeśli badania dowiodą, że obecność partnera obniża jego atrakcyjność w oczach współmałżonka, Judy Public nie straci animuszu: "Moja babcia mogłaby wam o tym powiedzieć, przecież co z oczu, to i z myśli". Nieważne, co się zdarzy, zawsze znajdzie się ktoś, kto wiedział, że tak będzie.
Przypuszczam, że Karl Teigen (1986) musiał nieraz tłumić wybuch śmiechu, gdy prosił studentów z University of Leicester (Anglia) o ocenę autentycznych przysłów i przeciwstawnych im twierdzeń. Większość pytanych oceniała autentyczne przysłowia, takie jak "strach jest silniejszy od miłości", jako wyrażające prawdę. Identycznie jednak ustosunkowywała się do przeciwnych twierdzeń głoszących, że "miłość jest silniejsza od strachu". Takie same rezultaty otrzymano w przypadku innych par składających się z przysłowia  i twierdzenia konstruowanego jako jego zaprzeczenie. Studenci zgadzali się zarówno z tym, że "ten, kto upadł, nie może pomóc temu, który jest na dnie", jak i z tym, że "ten, kto upadł, może pomóc temu na dnie". Uczony stworzył wiele takich par. Jednak największą przewrotność przejawił, umieszczając obok siebie przysłowie: "Mądry człowiek wymyśla przysłowia, a głupiec je powtarza" z twierdzeniem: "Głupiec tworzy przysłowia, a mądry człowiek je powtarza". Także w tym ostatnim przypadku ich trafność została przez studentów wysoko oceniona.
Stronniczość wglądu odpowiada za problemy, z jakimi niektórzy adepci psychologii borykają się w czasie studiów. Gdy czytają podręczniki z omówieniem wyników badań, wszystko wydaje im się proste, a czasami wręcz oczywiste. Jednak potem, gdy muszą udzielić prawidłowej odpowiedzi w teście wielokrotnego wyboru, decydując się na jedną z brzmiących tak samo prawdopodobnie alternatyw, wówczas zadanie okazuje się trudne. "Nie wiem, co się stało - komentują swoją porażkę. - Sądziłem, że opanowałem materiał". Wynika z tego, że dobrze jest przywołać wiedzę o omawianym zjawisku  w trakcie przygotowania do egzaminów, aby uniknąć fałszywego przekonania, że poznało się przedmiot lepiej niż w rzeczywistości.
Zjawisko "wiedziałem to przedtem" może pociągnąć za sobą bardziej groźne następstwa aniżeli sprowadzenie odkryć psychologii społecznej do rangi wiedzy wynikającej ze zdrowego rozsądku. Jest ziarnem, z którego kiełkuje arogancja rozumiana jako nadmierna wiara we własne kompetencje intelektualne. Po wynalezieniu i upowszechnieniu maszyny do pisania można było usłyszeć głosy, że jej skonstruowanie i sukces stanowiły nieuchronny bieg zdarzeń. Jednak dla Christophera Lathama Sholesa, twórcy remingtona, dalszy los wynalazku w chwili wystawienia go na pokaz publiczny stanowił wielką niewiadomą. W liście z 1872 roku wyznawał, że "ma przeczucie, iż gdy opadnie pierwsze zainteresowanie moją maszyną, szybko odejdzie ona w zapomnienie".
Co więcej, ponieważ zdarzenia należące do cza